Tomasz Schimscheiner miał wiele do stracenia. Postanowił zmierzyć się z utworami amerykańskiego dramaturga Erica Bogosiana, mając świadomość, jak znakomitym ich interpretatorem jest Bronisław Wrocławski. Ten, wydawałoby się, desperacki czyn zakończył się na szczęście sukcesem.

Schimscheiner, młodszy od Wrocławskiego, ukazał Bogosiana w nieco inny sposób. W przeciwieństwie do łódzkiego kolegi znacznie zmniejszył dystans do pokazywanych postaci. W kilku przypadkach wpisał je wręcz we własną biografię. Spektakl prezentowany gościnnie w Teatrze Polonia stał się więc w pewnym sensie rodzajem autoterapii.

Tomasz Schimscheiner ma świadomość, że dziś o jego „wartości rynkowej” nie świadczą świetnie zagrane role szekspirowskie w spektaklach Jerzego Stuhra na scenie Teatru Ludowego w Krakowie, lecz przede wszystkim postać Andrzeja Brzozowskiego w popularnym serialu telewizyjnym „Na Wspólnej”. Krakowski aktor świetnie wtopił się w opisywaną przez Bogosiana rzeczywistość. Z wdziękiem, odrobiną szaleństwa i dużą dozą autoironii prezentował w „Zwierzeniach pornogwiazdy” model współczesnego „człowieka bez właściwości”. Istoty poruszającej się z małpią zręcznością po świecie tandety, wydumanych wielkości, pseudogwiazd. Osoby, która chcąc zaistnieć w artystycznym tyglu, musi często zaprzeczyć wyznawanym wcześniej wartościom.

W tym ponadgodzinnym widowisku oddał w pełni rzeczywistość, w której obowiązuje zasada „nieważne co, ważne za ile”. Był równie przekonujący jako menedżer kultury, zahukany aktor o trudnym do wymówienia nazwisku, jak i zblazowana gwiazda. Bardzo szybko udało mu się nawiązać kontakt z publicznością, która z zainteresowaniem słuchała jego opowieści.

Kilkakrotnie jednak uwagę od Schimscheinera odciągała jego atrakcyjna i bezpruderyjna asystentka Katarzyna Nowak. I nie należy się dziwić. On odsłaniał duszę, ona – ciało.