– Zalała nas fala młodych talentów – cieszył się Dariusz Gajewski, przewodniczący jury konkursu krótkich fabuł, animacji i dokumentów, które walczyły o Małe Jantary.
Drobne formy filmowe błyszczały na festiwalu. Znalazło to wyraz w wielu pozaregulaminowych wyróżnieniach przyznanych przez jurorów, a także werdykcie dziennikarzy, którzy nagrodzili wszystkie animacje startujące w Koszalinie.
Natomiast w trudnej sytuacji znaleźli się jurorzy oceniający – pod przewodnictwem Wojciecha Marczewskiego – rywalizację filmów pełnometrażowych. Co prawda pisarz Paweł Huelle mówił, że jej poziom był przyzwoity.
Ale Marek Skrobecki, scenograf i reżyser animacji, który także zasiadał w jury, przyznał: – Bywało lepiej. Nie obejrzeliśmy obrazów naszych marzeń, więc mieliśmy nawet problem z wytypowaniem zwycięzcy. Zgodnie z regulaminem możemy nie przyznać Grand Prix, ale taka decyzja wyrządziłaby szkodę młodym twórcom. Mogłaby zostać odebrana jako stawianie barier debiutantom przez nas starych, którzy już coś osiągnęli. Dlatego staraliśmy się w ich filmach dostrzec to, co najlepsze.
Spośród ośmiu fabuł, które ubiegały się o nagrodę Wielkiego Jantara, dwie zdecydowanie wybijały się ponad przeciętność – „Środa, czwartek rano” Grzegorza Packa i „Futro” Tomasza Drozdowicza. Pierwszy film wygrał festiwal, drugi zdobył laur za scenariusz. – Debiut Packa nagrodziliśmy za „potencjał młodości” – tłumaczył Paweł Huelle.