Rz: Czuje się pan twórcą nowego gatunku filmowego, czyli inteligentnej adaptacji komiksu?
Christopher Nolan:
Nie. Jeśli dobrze liczę, „Mroczny rycerz” jest piątym w tym roku filmem z superbohaterem. Gdyby to był rzeczywiście odrębny gatunek filmowy, widzowie byliby nim już zmęczeni. Mam natomiast wrażenie, że Hollywood niedawno odkrył, iż komiksy stanowią znakomite i różnorodne źródło dobrego materiału na filmy, których bohaterowie naprawdę się od siebie różnią.
Ma pan słabość do inteligentnych czarnych charakterów. Tak było w „Bezsenności”, taki jest Joker w „Mrocznym rycerzu”.
Głupi czarny charakter byłby nudny. Joker to interesująca postać, dostał od nas dar absolutnego poświęcenia się idei anarchii i chaosu. Jest też obdarzony swoistą inteligencją, której jednak nie próbuje używać w sposób choćby trochę zrozumiały dla normalnego społeczeństwa. Zabawa z postaciami znanymi z filmów i komiksów zawiera element ryzyka, ale ryzykowałem już wiele, robiąc film „Batman – Początek”. Z drugiej strony ta historia, zarówno w filmie, jak i serialach, zawsze zyskiwała na nowym spojrzeniu. Jokerowi tym razem została przypisana rola katalizatora. Pełni tę samą funkcję w tym filmie co rekin w „Szczękach”: jego energia i zło to rodzaj testu dla innych.