Trudne życie ze śmiercią

Rozmowa z Orenem Movermanem. Jego „The Messenger”, opowieść o ofiarach wojny w Iraku, startuje w konkursie krakowskiego festiwalu filmów niezależnych „Off Plus Camera”

Publikacja: 15.04.2009 01:47

Woody Harrelson, którego polscy widzowie oglądali ostatnio w filmie braci Coen “To nie jest kraj dla

Woody Harrelson, którego polscy widzowie oglądali ostatnio w filmie braci Coen “To nie jest kraj dla starych ludzi”, w “The Messenger” gra oficera, który przynosi rodzinom wiadomości o śmierci ich bliskich na wojnie

Foto: Rzeczpospolita

[b]Rz: Dlaczego wzięty scenarzysta zaczyna zajmować się reżyserią?[/b]

Oren Moverman: Głównie dlatego, że inni się wycofali. Filmem „The Messenger” początkowo zainteresowany był Sydney Pollack, potem Roger Michael, wreszcie Ben Affleck. Gdy zrezygnowali, producenci wpadli na pomysł, że mógłbym sam stanąć za kamerą. Jako scenarzysta buntowałem się. „Kto to w ogóle jest ten Oren? Debiutant, bez doświadczenia... Jak można mu powierzyć taki trudny temat?” – myślałem. Ale przekonali mnie. A tak naprawdę, byłem trochę przestraszony, ale bardzo szczęśliwy. Od dawna chciałem spróbować reżyserii.

[b]Opowiedział pan o żołnierzach, którzy powiadamiają rodziny o śmierci ich bliskich na wojnie irackiej.[/b]

To był pomysł mojego przyjaciela, producenta Alessandro Camona. On jest Włochem, ja Izraelczykiem, ale obaj mieszkamy w Stanach i świetnie się dogadujemy. Kiedyś zaproponował: „Zróbmy film o ofiarach wojny, ale spójrzmy na nie z innej perspektywy”. Bo ofiarami są nie tylko ci, którzy giną na froncie, lecz także ci, którzy nigdy nie doczekają się po-

wrotu swoich mężów, braci, ojców. Wbrew pozorom to dość drastyczny problem w kraju, w którym bardzo długo w telewizji i w prasie nie pokazywano zdjęć trumien przywożonych samolotami z Iraku do USA.

[b]„The Messenger” jest więc dla pana filmem politycznym?[/b]

Każdy film osadzony we współczesności jest na swój sposób polityczny. Ale nam najbardziej zależało na tym, żeby opowiedzieć o ludzkich dramatach. Znamy takie sceny z filmów. Do drzwi pukają dwaj oficerowie. Przynoszą tragiczną wiadomość, są posłańcami śmieci. Chcieliśmy pokazać tych, którzy pukają, ale również tych, którzy potem z tą wiadomością zostają.

[b]Pana główny bohater, młody żołnierz, który wrócił z Iraku, jest człowiekiem wypalonym. Pan też był na froncie, w Libanie, służąc w armii izraelskiej. Zna pan takie uczucie?[/b]

Tamtej wojny nie daje się porównać z traumą Iraku. Ale sam wiem, jak trudno jest po wojennym doświadczeniu wrócić do normalności. I chciałem, żeby „The Messenger” był filmem właśnie o tym. Mój bohater nie walczy codziennie o przetrwanie, ale nie potrafi się cieszyć codziennością. Próbowałem opowiedzieć o odszukiwaniu sensu życia. O budowaniu swojego świata po traumie.

Ale „Messenger” jest też o tych, którzy muszą się pogodzić ze stratą bliskich. Pokazuje pan rodziny ofiar, ich bezsilność, bunt, rozpacz.

Ten film może dotyczyć każdego z nas, bo każdy kiedyś usłyszał albo usłyszy, że jego bliski odszedł na zawsze. I będzie musiał żyć dalej.

[b]Czy pisząc scenariusz, rozmawiał pan z żołnierzami z oddziałów trudniących się powiadamianiem rodzin o śmierci najbliższych?[/b]

Tak. To są bardzo zwyczajni ludzie. Noszenie złych wiadomości staje się dla nich codziennością. Cena za taką służbę jest wysoka. Ale oni wiedzą może nawet lepiej niż inni, jak ważny jest potem powrót do życia. To, żeby zachować wiarę w przyjaźń, miłość. Ja ich doskonale rozumiem, także dlatego podjąłem się reżyserii „Messengera”. Miałem doświadczenia, jakie stają się udziałem niewielu reżyserów amerykańskich.

[b]Jak dawał pan sobie radę na planie?[/b]

Zdobyłem wcześniej trochę praktyki, po przyjeździe z Izraela do Stanów przy wielu produkcjach pracowałem jako chłopak od wszystkiego, który wykonuje drobne prace porządkowe, parzy kawę i czuwa, żeby w czasie ujęcia nikt nie wszedł w kadr. W ten sposób trafiłem między innymi do filmów Johna Boormana czy Louisa Malle’a. Potem, już jako scenarzysta, bardzo lubiłem kręcić się po planie „swoich filmów”. Starałem się również wpadać do montażowni.

[b]Nie bał się pan odpowiedzialności, jaka spada na reżysera? Także wobec inwestorów?[/b]

Podczas kręcenia tego filmu nie myśleliśmy o pieniądzach. Oczywiście, bardzo chcę, żeby nasi partnerzy, którzy wyłożyli fundusze, odzyskali to, co dali. Ale najważniejsze jest dla mnie to, by „Messengera” obejrzeli ludzie.

[b]Od czasu do czasu w mediach ukazują się statystyki, ilu żołnierzy zginęło w Iraku. Ale to są suche liczby. Czy myśli pan, że filmy takie jak pański mogą zmienić stosunek Amerykanów do interwencji irackiej?[/b]

Nie wiem, nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Mogę tylko mieć nadzieję, że nasz film jest ważnym głosem w dyskusji o konsekwencjach wojny.

[ramka]Oren Moverman, scenarzysta, aktor, reżyser

Urodził się w 1966 r. w Izraelu. Karierę zaczynał jako dziennikarz. W 1999 r. napisał scenariusz filmu „Jesus’ Song”.

W 2007 r. był wraz z reżyserem Toddem Haynesem współscenarzystą głośnego filmu o Bobie Dylanie „I’m Not There”. Debiutancki film „The Messenger” przyniósł mu w Berlinie nagrodę za najlepszą reżyserię. Obecnie przygotowuje się do reżyserii kolejnego filmu „This Side of the Looking Glass”, opowieści o starzejącym się pisarzu, którego siły słabną, a sława blednie. [/ramka]

Więcej informacji i program: festiwalu[link=http://]www.offpluscamera.com[/link]

[ramka]Festiwal „off plus camera”

Pokaz filmu „Johnny Mad Dog” Jeana-Stephane’a Savoire i koncert Nigela Kennedy’ego otworzą w piątek drugą edycję festiwalu filmów niezależnych „Off Plus Camera” w Krakowie. W konkursie znalazło się 12 filmów, m.in. wyróżniony nagrodą specjalną w Berlinie „Gigante” Adriana Binieza, zwycięzca ostatniego festiwalu Sundance, „La nana” Sebastiana Silvy, „Medicine for Melancholy” Barry’ego Jenkinsa, „Afterschool” Antonio Camposa, „The Messenger” Orena Movermana oraz „Śmietnik” Bakura Bakuradze, uznany za wydarzenie kina rosyjskiego w 2008 r. Polskę reprezentować będzie „Wojna polsko-ruska” Xawerego Żuławskiego.

Główna nagroda wynosi 100 tysięcy dolarów. Dodatkowo Polski Instytut Sztuki Filmowej doda 1 mln zł. – To szansa, by niezależni reżyse-rzy, którzy borykają się z kłopotami finansowymi, mogli spokojnie pracować nad następnym filmem – mówi dyrektor programowy festiwalu Szymon Miszczak. W jury obok przewodniczącego Zbigniewa Preisnera zasiądą m.in.: twórca „Powrotu” Andriej Zwiagincew, laureat Oscara za „Belle epoque” Fernando Trueba, autor głośnej „Kobiety z Berlina” Max Farberbrock i dyrektor programowy Sundance Festival John Cooper. Program festiwalu obejmuje ok. 100 filmów, odbędą się też panele dyskusyjne. „Off Plus Camera” potrwa do 26 kwietnia.

bh[/ramka]

Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów