„Pożegnania” są wzruszającą opowieścią o tych, którzy zostają, a nie o tych, co odchodzą.
Jej młody bohater Daigo traci pracę wiolonczelisty w orkiestrze. Decyduje się powrócić wraz z żoną Miką w rodzinne strony, do małego miasteczka na północy. Nie mogąc znaleźć pracy, odpowiada na gazetowy anons, będąc pewny, że dotyczy on biura podróży. Podczas rozmowy przekonuje się ze zgrozą, że przez ekscentrycznego pana Ikuei został zaakceptowany na stanowisko asystenta prowadzącego ceremonie pogrzebowe.
Nie wszyscy darzą to zajęcie szacunkiem. Krewni zmarłych są wdzięczni, ale stary znajomy odwraca się od Daigo z lekceważeniem, a Mika – kiedy w końcu odkrywa prawdę o nowej pracy męża – nie potrafi ukryć obrzydzenia.
Takita tka wielowątkową opowieść, która subtelnie wprowadza nas w przeszłość bohaterów. Najważniejszym wydarzeniem w życiu Daigo było opuszczenie go przez ojca, gdy był chłopcem. Ikuei jest samotny, a jego pracownica Yuriko skrywa tajemnicę, o jaką byśmy jej nie podejrzewali. Wątek starej łaźni znajdującej się na skraju bankructwa pomaga skontrastować tradycyjną i nowoczesną Japonię.
Jako widzowie podejrzewamy, że w pewnej chwili musi się w filmie pojawić ojciec Daigo, ale mimo to sekwencja z nim związana jest dla nas wstrząsająca. „Pożegnania” zresztą zyskałyby na mniejszej emocjonalności – momentami mamy wrażenie manipulowania naszymi uczuciami. Ale na szczęście jest tu wiele zabawnych zdarzeń, które dobrze się wkomponowują w całość, świetnie sfotografowaną i opatrzoną ścieżką dźwiękową skomponowaną przez Joe Hisaishiego („Lalki”). Aktorsko zaś w tym zapadającym mocno w pamięć obrazie najlepiej wypadł Tsutomo Yamazaki w roli pana Ikuei.