Twórczość Stanisława Ignacego Witkiewicza przepełniona była lękiem przed totalitaryzmami, które z dwóch stron zalały Polskę. Pomysł reżysera "Mistyfikacji", aby Witkacy (brawurowy Jerzy Stuhr) przeżył katastrofę września 1939 roku i sfingował własne samobójstwo, stanowił znakomitą okazję do konfrontacji autora "Szewców" z opresyjnym reżimem. Jednak Koprowicz wykorzystał ją przewrotnie. W jego ujęciu artysta jest bardziej wytworem fantazji zafascynowanych nim osób niż realnym człowiekiem. Na dodatek kabotynem i obleśnym erotomanem, krzyczącym, że "wielkość jest tylko w perwersji".
Filmowy Witkacy przypomina bohatera pieprznej karykatury, bo Koprowicz podsuwa widzowi dwa zaskakujące punkty widzenia. Z jednej strony patrzymy na postać Witkiewicza z perspektywy ukrywającej go kochanki (przejmująca Ewa Błaszczyk). To spojrzenie obsesyjnie zazdrosnej i śmiertelnie chorej kobiety, która wciąż uważa się za muzę wielkiego wizjonera sztuki. Zakłamuje rzeczywistość, by zagłuszyć samotność. Z drugiej, śladami Witkacego podąża młody esbek Łazowski (znakomity Maciej Stuhr). Chłopak – złamany po Marcu '68 przez specsłużby – godzi się na współpracę. Ma znaleźć materiały kompromitujące Jerzego Zawieyskiego, który wygłosił w Sejmie przemówienie w obronie studentów.
Cierpliwie gromadzi dowody, zwłaszcza zdjęcia Zawieyskiego z kochankiem. Ale w istocie pochłania go prywatne śledztwo w sprawie Witkacego. Łazowski tropi go z pasją godną badacza odkrywcy, jednak przesiąkł filozofią działania służb.
Nie potrafi spojrzeć na życie i twórczość Witkiewicza inaczej jak poprzez pryzmat sensacji, skandalu.
Nic więc dziwnego, że oko w oko z twórcą "Nienasycenia" staje tylko raz – w pijanym widzie – gdy jest przekonany, że Witkacy przyprowadził mu na urodziny zastęp prostytutek. Siłą "Mistyfikacji" są również pierwszorzędnie rozegrane epizody z udziałem Ewy Dałkowskiej jako żony po Witkiewiczu, Karoliny Gruszki, czyli muzy, z której mistrz "wydobył charakter", i Krzysztofa Stroińskiego w roli dozorcy współpracującego z SB.
Koprowicz bawi się formą mrocznej groteski, a przy okazji dowcipnie uświadamia, jak wypaczone byłyby życiorysy wybitnych artystów, gdyby zostały po nich tylko świadectwa zawiedzionych kobiet i tajnych agentów. Witkacowski kłamizm i mistyficyzm w czystej postaci.