– Pierwsze pokazy nieukończonego jeszcze filmu już się w Ameryce odbyły. Recenzje są pochlebne – cieszy się Piotr Uzarowicz, reżyser, który filmem „Żona oficera” chce zainteresować BBC i marzy, by kupiła go też polska telewizja.
Żałuje, że nie zobaczą go ojciec ani babcia Cecylia Uzarowicz. To od niej dowiedział się najwięcej o swym dziadku Mieczysławie Uzarowiczu z 80. Pułku Piechoty zamordowanym w Miednoje. Ojciec o sowieckiej zbrodni nie chciał rozmawiać.
Za kręcenie filmu Piotr Uzarowicz zabrał się z pasją, choć urodził się w Chicago i tematyka historyczna nigdy go dotąd nie zajmowała. Pełnometrażowy fabularyzowany dokument o Katyniu jest opowieścią o tym, jak wnuk próbuje się dowiedzieć, co przydarzyło się przed laty dziadkowi, kapitanowi Wojska Polskiego. Wie, że pochodził z Lipna niedaleko Warszawy. Gdy zginął w sowieckiej niewoli, miał 45 lat. Przetrwały dwa jego zdjęcia. Na jednym, z 1922 r., prezentuje się na koniu. Na drugim w mundurze z odznaczeniami jest w gronie rodziny. Z obozu w Ostaszkowie zachował się też jeden jego list.
Piotr Uzarowicz bardzo przejmuje się tym, że zachodni politycy po wojnie niewiele zrobili, by świat usłyszał prawdę o katyńskiej zbrodni. Liczy, że dzięki jego dokumentowi Amerykanie i Anglicy dowiedzą się o niej więcej. Jego znajomi już pytają, dlaczego dopiero teraz słyszą o tej historii. A o tragedii opowiadał im m.in. przy okazji projekcji „Katynia” Andrzeja Wajdy, który obejrzeli w polskim konsulacie w USA. – Niestety, pogubili się, nie znając kontekstu historycznego – mówi. Ma nadzieję, że jego film będzie dla zachodniego widza czytelniejszy.
Uzarowicz cieszy się szczególnie, że współpracująca z nim archiwistka odnalazła nagranie wywiadu z lat 50., jakiego udzielił telewizji amerykańskiej były ambasador USA w Polsce Arthur Bliss Lane. Dyplomata, który przez lata interesował się zbrodnią katyńską, mówi w tej rozmowie, że Departament Stanu poradził mu, by „tę sprawę zostawił w spokoju”. – Takie słowa przemówią do zachodnich widzów – jest przekonany.