[b]Rz: W swojej reżyserskiej karierze trzy razy sięgnął pan po literaturę. I zawsze w tle tych opowieści była wojna.[/b]
[b]Jan Jakub Kolski:[/b] To dla mnie samego zaskakujące odkrycie. Gdybym zrealizował "Wojnę polsko -ruską", nad którą pracowałem dwa lata – byłoby inaczej. Ale "Daleko od okna", "Pornografia" i "Wenecja" rzeczywiście układają się w wojenną trylogię. A napisałem jeszcze scenariusz na podstawie książki Małgorzaty Saramonowicz "Sanatorium", której akcja też toczy się w czasie okupacji. Pewnie więc nie jest to przypadek. Coś mnie do tamtego czasu ciągnie.
[b]Sytuacja ekstremalna krystalizuje postawy? [/b]
To, co wojna robi z ludźmi, wydaje mi się ciekawym materiałem dla filmu. Z jednych wychodzi wtedy diabeł, z drugich – anioł, a z jeszcze innych – i diabeł, i anioł. Jest też pewnie w moich wyborach trop osobisty. Mama w chwili wybuchu wojny miała siedem lat, tata – 13. Byli rówieśnikami młodych bohaterów "Wenecji". Odtwarzając tamten czas na ekranie, cofam się do ich dzieciństwa, odwołuję do ich wspomnień. To są wyprawy dające rękojmię wiarygodności świata zobrazowanego na ekranie.
[b]Opowiadał pan dotąd o strachu, marzeniach, czasem przekornym zaklinaniu losu, konsekwentnie unikając batalistyki. W "Wenecji" pierwszy raz zrealizował pan scenę nalotu na oddział żołnierzy.[/b]