Reklama

Potyczki z literaturą

Z reżyserem "Wenecji" Janem Jakubem Kolskim rozmawia Barbara Hollender

Aktualizacja: 11.06.2010 16:43 Publikacja: 10.06.2010 19:20

Jan Jakub Kolski

Jan Jakub Kolski

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

[b]Rz: W swojej reżyserskiej karierze trzy razy sięgnął pan po literaturę. I zawsze w tle tych opowieści była wojna.[/b]

[b]Jan Jakub Kolski:[/b] To dla mnie samego zaskakujące odkrycie. Gdybym zrealizował "Wojnę polsko -ruską", nad którą pracowałem dwa lata – byłoby inaczej. Ale "Daleko od okna", "Pornografia" i "Wenecja" rzeczywiście układają się w wojenną trylogię. A napisałem jeszcze scenariusz na podstawie książki Małgorzaty Saramonowicz "Sanatorium", której akcja też toczy się w czasie okupacji. Pewnie więc nie jest to przypadek. Coś mnie do tamtego czasu ciągnie.

[b]Sytuacja ekstremalna krystalizuje postawy? [/b]

To, co wojna robi z ludźmi, wydaje mi się ciekawym materiałem dla filmu. Z jednych wychodzi wtedy diabeł, z drugich – anioł, a z jeszcze innych – i diabeł, i anioł. Jest też pewnie w moich wyborach trop osobisty. Mama w chwili wybuchu wojny miała siedem lat, tata – 13. Byli rówieśnikami młodych bohaterów "Wenecji". Odtwarzając tamten czas na ekranie, cofam się do ich dzieciństwa, odwołuję do ich wspomnień. To są wyprawy dające rękojmię wiarygodności świata zobrazowanego na ekranie.

[b]Opowiadał pan dotąd o strachu, marzeniach, czasem przekornym zaklinaniu losu, konsekwentnie unikając batalistyki. W "Wenecji" pierwszy raz zrealizował pan scenę nalotu na oddział żołnierzy.[/b]

Reklama
Reklama

Zrobiłem to trochę dla chłopięcej zabawy, a trochę po to, żeby popisać się biegłością warsztatową. Sam przebrany w mundur biegałem z kamerą między kaskaderami. Świetna zabawa. Nad całą tą sekwencją pracowaliśmy z kaskaderami, pirotechnikami, operatorem, fachowcami od efektów specjalnych ponad pół roku, a realizacja na planie trwała zaledwie dwa dni.

[b]W swoich filmach bierze pan z powieści klimat, jakieś zdarzenia, ale dopisuje pan akcję, dodaje pan własną wyobraźnię. [/b]

Do materiału literackiego trzeba czasem podchodzić zuchwale. Z prozy Gombrowicza czy Odojewskiego brałem po kilka scen i obudowywałem je własnym światem. Ale pilnowałem, by zachować na ekranie ducha oryginału.

[b]Ja taką postawę akceptuję, ale literaturoznawcy nie wybaczyli panu "Pornografii". [/b]

Rita Gombrowicz mi to przepowiedziała: "Pana film pewnie by się Witkowi spodobał, ale badacze jego prozy na pana napadną". I tak się stało. Bzdura. Kino jest czymś innym niż książka. Rządzi się własnymi prawami. Czy Włodzimierz Odojewski brał udział w adaptacji swoich opowiadań na ekran? Pisałem scenariusz sam. Pan Odojewski przekazywał mi tylko swoje uwagi, komentował kolejne etapy powstawania tekstu. Myślę, że na początku był trochę poddenerwowany, ale gdy przeczytał ostateczną wersję scenariusza, zaakceptował ją.

[b]A film już widział? [/b]

Reklama
Reklama

Jeszcze nie. Ale mam nadzieję, że odnajdzie w "Wenecji" siebie i swój świat.

Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama