W tym dniu zatrzymała prowadzoną przez siebie „15” przy Operze Bałtyckiej i obwieściła pasażerom: „Ten tramwaj dalej nie jedzie”. Tak rozpoczął się strajk pracowników gdańskiej komunikacji. Po latach, w filmie Małgorzaty Buckiej, przyznaje, że bała się, co będzie dalej. Ale pasażerowie tramwaju zaczęli klaskać, dodając jej otuchy. Była już znacznie bardziej pewna siebie, gdy następnego dnia udała się do stoczni i bezceremonialnie zażądała, by stoczniowcy nie przerywali rozpoczętego strajku, który miał właśnie zakończyć się ugodą z dyrekcją. – W stoczni zrozumiałam, że jestem coś warta, że komuś na mnie zależy – wspomina.
Jej wcześniejsze życie też nie było łatwe. Jako wychowanka domu dziecka, sama musiała walczyć o siebie, była słabo wykształcona. Choć ciężko pracowała, pensja nie wystarczała na zaspokojenie podstawowych potrzeb.
W czasie strajku sierpniowego Henryka Krzywonos weszła w skład Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, a 31 sierpnia znalazła się wśród sygnatariuszy porozumień sierpniowych. Ewa Milewicz, z którą wtedy się poznały, zapamiętała, że Henryka „była kąpana w gorącej wodzie”, a Mirosław Chojecki dodaje, że „coraz bardziej stawała się nieprzejednana”. Wielu czuło przed nią respekt, bo nie owijała w bawełnę. A ona wyjaśnia, że czuła się coraz bardziej potrzebna kolegom, o których interesy walczyła. – Chodziło o godność człowieka i wolność słowa – przypomina pani Henryka.
W stanie wojennym zajmowała się kolportażem ulotek. W czasie rewizji znaleziono u niej wałek drukarski. Została pobita, straciła oczekiwane dziecko. Kiedy dostała od władz nakaz opuszczenia Gdańska i zakaz podejmowania pracy w PRL, była w szoku. Wyjechała do Szczecina i dopiero tam pod zmienionym nazwiskiem znalazła pracę. Mimo wielu trudnych życiowych prób pozostała pogodną, lecz stanowczą kobietą.
Oni zrywali żelazną kurtynę – Polska. Henryka Krzywonos i narodziny „Solidarności” | 16.35 | TVP 2 | SOBOTA