Imani film Caroline Kamya

O bezpiecznym życiu, wątpliwościach ojca i szkole dokumentu mówi Ugandyjka Caroline Kamya, której film „Imani” wyświetlany był w sobotę w warszawskim Iluzjonie.

Aktualizacja: 04.10.2010 14:26 Publikacja: 04.10.2010 14:21

Film Caroline Kamyi uznano za afrykańskie odkrycie roku

Film Caroline Kamyi uznano za afrykańskie odkrycie roku

Foto: materiały prasowe

[b]Rz: Pani film – pokazywany w Berlinie i Rotterdamie oraz nagrodzony m.in. dwiema Africa Movie Academy Awards (afrykańskimi Oscarami) – pokazuje dzień z życia trojga mieszkańców Kampali. Na ile bohaterowie są reprezentatywni dla stolicy Ugandy?[/b]

[b]Caroline Kamya:[/b] Główna postać kobieca – Mary – jest młodą służącą dobrze zarabiającej kobiety. Codziennie dojeżdża do pracy z pobliskiej wsi. Wielu bogatych kampalijczyków zatrudnia służbę i dla wielu ubogich jest to jedyne źródło zatrudnienia. Armstrong – ekranowy tancerz hiphopowy – także znakomicie się wpisuje w codzienność współczesnej Ugandy. Chłopiec, który się w tę postać wcielił, uczestniczy w charytatywnym przedsięwzięciu Breakdance Project Uganda. W końcu 12-letni Oliwany, byłe dziecko żołnierz – ofiara wojny i fanatycznej organizacji Armia Bożego Oporu (Lord’s Resistance Army). Takimi jak on zajmuje się w Ugandzie organizacja GUSCO. Prowadzi ona ośrodki rehabilitacyjne, które pomagają im dojść do siebie, wrócić do rodzin i spokojnego, bezpiecznego życia.

[srodtytul]Czy zna pani takie dzieci?[/srodtytul]

Nie. Ale poznała je moja siostra Agnes – doktor antropologii społecznej i pisarka, a także autorka scenariusza.

[srodtytul]Opatrzyła pani „Imani” mottem z „Magnolii” Paula Thomasa Andersona...[/srodtytul]

Mówi ono o tym, że nasza przeszłość zawsze się o nas upomni, nawet – a może zwłaszcza – gdy chcemy o niej zapomnieć.

[srodtytul]Co znaczy słowo „imani”?[/srodtytul]

W języku suahili – „bezpieczny”. Wydaje mi się, że odnosi się ono do wszystkich głównych bohaterów.

[srodtytul]W Londynie ukończyła pani studia filmowe i architekturę. Wątpiła pani, że odniesie sukces jako reżyserka?[/srodtytul]

To mój tata wątpił! Sam jest architektem i zależało mu, bym poszła w jego ślady.

[srodtytul]Nie chciała pani zostać na stałe w Wielkiej Brytanii?[/srodtytul]

Mieszkałam tam z siostrą i rodzicami od 12. roku życia. Wyjechałam z Ugandy w 1979 roku, gdy miałam cztery lata – nie pamiętam więc krwawej dyktatury Idiego Amina – najpierw do Kenii, potem do Wielkiej Brytanii. Chociaż jestem nomadem i mogę mieszkać wszędzie, po ukończeniu studiów wróciłam do Ugandy, bo mam poczucie misji. Chcę, podobnie jak moi rodzice – mama jest lekarką – zrobić coś dla kraju.

[srodtytul]I założyła pani szkołę, w której nauczyciele wolontariusze z Europy i USA uczą dzieci sztuki telewizyjnego dokumentu.[/srodtytul]

Zależy mi na tym, by dzieci – zwłaszcza te z obszarów wiejskich – miały dostęp do dobrej, inspirującej edukacji. Sama bardzo dobrze wspominam szkołę założoną przez Mirę Nair (hinduska reżyserka nagrodzonego w Wenecji Złotym Lwem „Monsunowego wesela” – przyp. red.), która pomogła mi w zrealizowaniu pierwszych trzech krótkich metraży. Jej mąż jest Ugandyjczykiem.

[srodtytul]Pracuje pani czasami poza Ugandą?[/srodtytul]

Tak. Niedawno ukończyłam „Firefly” – film, który powstawał w małej wiosce niedaleko Pekinu. Za miesiąc jadę do Rotterdamu pokazać na festiwalu mój ugandyjsko-duński projekt – „Chips and Liver Girls”.

Film
„Fenicki układ” Wesa Andersona: Multimilioner walczy o przyszłość
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Film
Hermanis piętnuje źródło rosyjskiego faszyzmu u Dostojewskiego. Pisarz jako kibol
Film
Polskie dokumentalistki triumfują na Krakowskim Festiwalu Filmowym
Film
Nie żyje Loretta Swit, major "Gorące Wargi" z serialu "M*A*S*H"
Film
Cannes 2025: Złota Palma dla irańskiego dysydenta