Ekranizacja dramatu Davida Lindsaya-Abaire’a

Typowe małżeństwo klasy średniej z eleganckiego amerykańskiego przedmieścia.

Aktualizacja: 30.04.2011 10:50 Publikacja: 28.04.2011 11:54

Twórcy filmu nie udają, że znaleźli uniwersalną receptę na radzenie sobie z traumą. Wprost przeciwni

Twórcy filmu nie udają, że znaleźli uniwersalną receptę na radzenie sobie z traumą. Wprost przeciwnie – brutalnie sugerują, że takiej recepty nie ma

Foto: kino świat

Czytaj też - Klapa Nicole Kidman

Zobacz fotosy z filmu

On (Eckhart) zarabiał na utrzymanie rodziny, ona (Kidman) pielęgnowała ogród i zajmowała się dzieckiem. Kilka miesięcy temu ich kilkuletni synek wtargnął nagle na jezdnię i zginął pod kołami samochodu kierowanego przez nastolatka.

Szczęśliwe dotąd małżeństwo próbuje przełamać traumę i ból, powrócić do normalności. Ale nie są nawet w stanie zlikwidować pokoju dziecka, wszystko pozostało tam niezmienione, jakby za chwilę chłopiec znów miał powrócić.

Są pragmatykami bez światopoglądowych obciążeń, więc zdają sobie sprawę, że na dłuższą metę nie da się żyć tylko wspomnieniami. Ale taka wiedza to jedno, a życie to drugie. Grupowa terapia też nie dla nich, gdy się okaże, że wiele małżeństw w podobnej do ich sytuacji uczestniczy w sesjach bez rezultatu od wielu lat.

Ich drogi zaczynają się powoli rozchodzić. Żal jest silniejszy od wspólnoty. On próbuje wypełnić pustkę związkiem z inną kobietą (Oh), ale szybko się wycofuje, bo to żadne remedium. Jej pomysł na zapomnienie wydaje się jeszcze bardziej ryzykowny: szuka porozumienia ze sprawcą wypadku, zamkniętym w sobie rysownikiem komiksów science fiction.

„Między światami" jest ekranizacją sztuki Davida Lindsaya-Abaire'a „Rabbit Hole". Jej tytuł (po polsku „Królicza nora"), odwołujący się do penetracji odmiennej rzeczywistości w „Alicji w Krainie Czarów", nawiązuje do surrealistycznych doznań osoby pogrążonej w bólu, która nierzadko czuje się jak podróżnik na nieznanym lądzie. Twórcy filmu nie udają, że znaleźli uniwersalną receptę na radzenie sobie z traumą. Wprost przeciwnie – brutalnie sugerują, że takiej recepty nie ma. Być może mogłaby to być wiara, ale nie dotyczy to bohaterów ich filmu.

Grająca główną rolę, wyróżniona oscarową nominacją Nicole Kidman rozczarowuje. Gra cały czas nieruchomą, pozbawioną wyrazu twarzą. Nie wiem, czy to zamysł artystyczny czy też – jak sugerują złośliwcy – nadmiar botoksu.

USA 2010, reż. John Cameron Mitchell, wyk. Nicole Kidman, Aaron Eckhart, Miles Teller, Diane Wiest, Tammy Blanchard, Sandra Oh

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Film
„Fenicki układ” Wesa Andersona: Multimilioner walczy o przyszłość
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Film
Hermanis piętnuje źródło rosyjskiego faszyzmu u Dostojewskiego. Pisarz jako kibol
Film
Polskie dokumentalistki triumfują na Krakowskim Festiwalu Filmowym
Film
Nie żyje Loretta Swit, major "Gorące Wargi" z serialu "M*A*S*H"
Film
Cannes 2025: Złota Palma dla irańskiego dysydenta