Cały świat powtarza je już od 40 lat. Premiera filmu odbyła się bowiem 15 marca 1972 roku.
– Producenci z wytwórni Paramount uznali, że jest to tzw. film etniczny adresowany wyłącznie do odbiorców włoskiego pochodzenia – mówi Wiesław Kot, krytyk filmowy. Dlatego film miał zostać nakręcony po kosztach, wytwórnia nie dała pieniędzy nawet na kostiumy z czasów prohibicji.
Także reżyser Francis Ford Coppola po przeczytaniu 50 stron książki uznał ją za absolutny chłam. Przyjął propozycję tylko dlatego, że pogrążony był w wielkich długach. Następnie na kandydaturę Marlona Brando nie zgodzili się producenci i dopiero zdjęcia próbne zdołały ich przekonać. Zresztą i sam Brando nie wierzył w sukces filmu. – Jak obliczają historycy, przez to stracił 11 mln dolarów. Zaproponowano mu 50 tys. i mały udział w zyskach, jednak aktor wolał 100 tys. od razu do ręki – zauważa Wiesław Kot.
Al Pacino także z początku nie podobał się producentom. Miał według nich zbyt ciemną karnację jak na syna bogatego Dona. Na szczęście wszyscy aktorzy odnaleźli się planie wyśmienicie, dzięki czemu film zyskał miliony fanów. „Ojca chrzestnego" można interpretować na różne sposoby, dla Coppoli była to np. metafora Ameryki, w której wciąż wiele jest tradycji europejskiej.
– W czasach szkolnych odbierałem „Ojca chrzestnego" jako film o budowaniu imperium przez ojca rodu. Później zauważyłem, że chodzi tu o załamanie się pewnego tradycyjnego porządku wskutek upadku wartości moralnych, a postawienia na wartości materialne – mówi były marszałek Sejmu Marek Jurek, znany jako wielbiciel filmu Coppoli.