Głośny film Wiktora Kossakowskiego otwierał ostatni festiwal filmowy w Wenecji, dostał też w 2011 roku nominację do Europejskiej Nagrody Filmowej.
Rosja – widok z okna
Kossakowski jest dziś jednym z najciekawszych dokumentalistów Starego Kontynentu. Ma 41 lat. Jest Rosjaninem, urodził się w Leningradzie. Zaczął pracę w tamtejszym Studiu Form Filmowych jako 18-latek. Jego dokumentalny debiut „Biełowowie" zdobył worek nagród na międzynarodowych festiwalach.
W „Rosji z mojego okna", robiąc zdjęcia z własnego mieszkania, obserwował codzienne życie Petersburga: drobne zdarzenia, które na co dzień uchodzą uwadze zapędzonych ludzi. Z tych kadrów zbudował ciekawy portret współczesnej Rosji.
– Sztuka może jednocześnie przyglądać się detalom i opowiadać o uniwersaliach – opowiada „Rz" Wiktor Kossakowski. – Albo zbliża się kamerę, pokazując coraz mniejszy wycinek rzeczywistości, albo odwrotnie – odchodzi coraz dalej, ukazując szerszą perspektywę. „Widok z okna na Rosję" nie był opowieścią o mojej ulicy. Tylko o moim kraju.
Taką metodę obserwacji Kossakowski stosuje też w „Niech żyją antypody!".
– Podróżując przez Argentynę, zobaczyłem człowieka, który z małego mostka łowił ryby – mówi. – Ten obrazek, ozłocony zachodzącym słońcem, wydał mi się niewyobrażalnie piękny. Pomyślałem: A co zobaczyłbym, gdybym wzdłuż linii wędki wywiercił dziurę w ziemi? Co jest po drugiej stronie? Usiadłem przy globusie – dokładnie po przeciwnej stronie mojej argentyńskiej oazy spokoju był Szanghaj, jedno z najbardziej ruchliwych miast świata.
– Próbowałem znaleźć inne miejsca leżące po przeciwnych stronach kuli ziemskiej – dodaje reżyser. – A ponieważ większa część naszego globu pokryta jest wodą, odkryłem zaledwie kilka takich osi. Hiszpania – Nowa Zelandia, amerykańskie Hawaje – afrykańska Botswana, jezioro Bajkał i przylądek Horn.
Swoją podróż Kossakowski zaczął od Nowej Zelandii. Tam przez przypadek sfilmował wielkiego wieloryba, który wypłynął na brzeg oceanu, by popełnić samobójstwo.