Tytułowa Barbara jest lekarką. Gdy wystąpiła o zachodnioniemiecką wizę, została wyrzucona z pracy w berlińskim szpitalu i „zesłana" do małego nadmorskiego miasteczka. Tam, inwigilowana i nękana przez Stasi, razem z narzeczonym zza żelaznej kurtyny planuje ucieczkę przez zieloną granicę. Ale życie nie stoi w miejscu. Kobieta zaczyna wrastać w nowe otoczenie.
Petzold, podobnie jak Florian Henkel von Donnersmarck w „Życiu na podsłuchu", opowiada o świecie, w którym nic nie jest pewne. Groza wisi w powietrzu, sąsiadka i kolega z pracy mogą być donosicielami, wolność jest pojęciem abstrakcyjnym.
Do drzwi mieszkania Barbary w każdej chwili może zapukać cywil ze Stasi, zarządzić przeszukanie, zrobić jej rewizję osobistą. Przesada? Kiedy po upadku muru berlińskiego Niemcy otworzyli archiwa Stasi, okazało się, że w NRD na etatach tajnych służb było ok. 100 tys. funkcjonariuszy, a do tego dochodziła 200-tysięczna armia regularnych informatorów.
Portretowane w „Barbarze" Niemcy Wschodnie lat 80. są miejscem, w którym trudno komukolwiek zaufać. Ale Petzold ma świadomość, że pokazuje kraj, w którym milionom ludzi przyszło przeżyć niemal cały swój czas: pracować, kochać, wychowywać dzieci.