Tekst z archiwum tygodnika Uważam Rze, luty 2012
Film Agnieszki Holland „W ciemności" został już ogłoszony arcydziełem sztuki filmowej, uzyskał nominację do Oscara. Zachęcony pozytywnymi, wręcz entuzjastycznymi recenzjami postanowiłem i ja obejrzeć film pokazujący dramatyczną historię ukrywania i ocalenia grupy Żydów w kanałach Lwowa w latach 1943–1944.
Film, jak i temat w nim poruszony, są niewątpliwe ważne. Jednak we mnie – historyku zajmującym się od lat zagładą Żydów oraz niemiecką okupacją w Polsce – budzi mieszane odczucia, przedstawia bowiem zafałszowany obraz życia codziennego Polaków. I mam niestety wrażenie, że nie jest to tylko błąd warsztatowy, lecz efekt nieświadomego powielenia antypolskich stereotypów, tak niestety powszechnych na Zachodzie.
Ale zacznijmy od pozytywnych stron filmu. Dobrze udało się ukazać przebieg akcji likwidacyjnej getta. To sceny, które na długo pozostają w pamięci widza. Chociaż np. obcinanie bród ortodoksyjnym Żydom dokonywane przez żołnierzy Wehrmachtu (traktujących to jako rodzaj zabawy) to sytuacje, które, owszem, miały miejsce, ale w początkowym okresie okupacji. W późniejszych latach getta zamknięto także dla żołnierzy Wehrmachtu ze względu na zagrożenie występującymi tam chorobami zakaźnymi, w szczególności tyfusem, którego Niemcy bali się wręcz panicznie. Zatem widok żołnierzy Wehrmachtu zabawiających się w tak okrutny sposób w roku 1943 stanowi raczej zabieg dramaturgiczny. Ale przecież sztuka rządzi się własnymi prawami.
Natomiast trudne wybory, z jakimi ludności żydowskiej przyszło się zmierzyć w obliczu zagłady, są uchwycone stosunkowo dobrze. Bo przecież zachowania były różne: zaczynając od heroicznych, jak poświęcenie własnego życia podczas prób ratowania innych, po wątpliwe moralnie postawy zdrady swoich bliskich. Te kadry są realistyczne i należą do najmocniejszych w filmie.
Groteskowe sceny
Inaczej jest już z ujęciami pokazującymi życie codzienne i postawy polskich mieszkańców Lwowa podczas okupacji niemieckiej. Twórcy filmu stawiają obraz stosunkowo dostatniego i bezpiecznego życia codziennego polskich mieszkańców jako tło i kontrast do tragedii ludności żydowskiej. Wzmacnia to niewątpliwie dramaturgię filmu oraz wyostrza obraz zagłady Żydów. Problem w tym, że ów obraz życia codziennego Polaków w okupowanym przez Niemców Lwowie jest nieprawdziwy.
Dla znawcy ówczesnych realiów czy też żyjących świadków tamtych wydarzeń wręcz groteskowa jest scena filmu, gdy Socha, główny bohater, kupuje w sklepie mięsnym wędliny dla swoich podopiecznych ukrywających się w kanałach. Taka sytuacja nie mogła mieć miejsca z wielu powodów.
Już w roku 1940 w okupowanej przez Niemców Polsce wprowadzono kartki żywnościowe. Polskim Żydom przysługiwał przydział w wysokości około 200 kalorii dziennie, natomiast Polacy dostawali około 700 kalorii dziennie. Mieszkańcy wsi oraz niepracująca ludność miast i miasteczek niezależnie od pochodzenia nie otrzymywali żadnych kartek. 1400 kalorii to minimum potrzebne do przeżycia, zatem racje żywnościowe zarówno „żydowskie", jak i „polskie" były absolutnie głodowe.