Zafałszowany Lwów

„W ciemności” to film wypaczający obraz życia codziennego Polaków podczas okupacji niemieckiej

Publikacja: 23.02.2013 00:01

Zafałszowany Lwów

Foto: Forum, Michał Tuliński Michał Tuliński

Tekst z archiwum tygodnika Uważam Rze, luty 2012

Film Agnieszki Holland „W ciemności" został już ogłoszony arcydziełem sztuki filmowej, uzyskał nominację do Oscara. Zachęcony pozytywnymi, wręcz entuzjastycznymi recenzjami postanowiłem i ja obejrzeć film pokazujący dramatyczną historię ukrywania i ocalenia grupy Żydów w kanałach Lwowa w latach 1943–1944.

Film, jak i temat w nim poruszony, są niewątpliwe ważne. Jednak we mnie – historyku zajmującym się od lat zagładą Żydów oraz niemiecką okupacją w Polsce – budzi mieszane odczucia, przedstawia bowiem zafałszowany obraz życia codziennego Polaków. I mam niestety wrażenie, że nie jest to tylko błąd warsztatowy, lecz efekt nieświadomego powielenia antypolskich stereotypów, tak niestety powszechnych na Zachodzie.

Ale zacznijmy od pozytywnych stron filmu. Dobrze udało się ukazać przebieg akcji likwidacyjnej getta. To sceny, które na długo pozostają w pamięci widza. Chociaż np. obcinanie bród ortodoksyjnym Żydom dokonywane przez żołnierzy Wehrmachtu (traktujących to jako rodzaj zabawy) to sytuacje, które, owszem, miały miejsce, ale w początkowym okresie okupacji. W późniejszych latach getta zamknięto także dla żołnierzy Wehrmachtu ze względu na zagrożenie występującymi tam chorobami zakaźnymi, w szczególności tyfusem, którego Niemcy bali się wręcz panicznie. Zatem widok żołnierzy Wehrmachtu zabawiających się w tak okrutny sposób w roku 1943 stanowi raczej zabieg dramaturgiczny. Ale przecież sztuka rządzi się własnymi prawami.

Natomiast trudne wybory, z jakimi ludności żydowskiej przyszło się zmierzyć w obliczu zagłady, są uchwycone stosunkowo dobrze. Bo przecież zachowania były różne: zaczynając od heroicznych, jak poświęcenie własnego życia podczas prób ratowania innych, po wątpliwe moralnie postawy zdrady swoich bliskich. Te kadry są realistyczne i należą do najmocniejszych w filmie.

Groteskowe sceny

Inaczej jest już z ujęciami pokazującymi życie codzienne i postawy polskich mieszkańców Lwowa podczas okupacji niemieckiej. Twórcy filmu stawiają obraz stosunkowo dostatniego i bezpiecznego życia codziennego polskich mieszkańców jako tło i kontrast do tragedii ludności żydowskiej. Wzmacnia to niewątpliwie dramaturgię filmu oraz wyostrza obraz zagłady Żydów. Problem w tym, że ów obraz życia codziennego Polaków w okupowanym przez Niemców Lwowie jest nieprawdziwy.

Dla znawcy ówczesnych realiów czy też żyjących świadków tamtych wydarzeń wręcz groteskowa jest scena filmu, gdy Socha, główny bohater, kupuje w sklepie mięsnym wędliny dla swoich podopiecznych ukrywających się w kanałach. Taka sytuacja nie mogła mieć miejsca z wielu powodów.

Już w roku 1940 w okupowanej przez Niemców Polsce wprowadzono kartki żywnościowe. Polskim Żydom przysługiwał przydział w wysokości około 200 kalorii dziennie, natomiast Polacy dostawali około 700 kalorii dziennie. Mieszkańcy wsi oraz niepracująca ludność miast i miasteczek niezależnie od pochodzenia nie otrzymywali żadnych kartek. 1400 kalorii to minimum potrzebne do przeżycia, zatem racje żywnościowe zarówno „żydowskie", jak i „polskie" były absolutnie głodowe.

Aby nie umrzeć śmiercią głodową, ludzie byli zmuszeni do zakupów na „czarnym rynku", gdzie ceny były bardzo wysokie. Niemieccy okupanci zwalczali, z oczywistych powodów, taki handel – zarówno sprzedawca, jak i nabywca narażeni byli na karę śmierci. Zatem życie codzienne Polaków Lwowa podczas niemieckiej okupacji oznaczało balansowanie pomiędzy śmiercią głodową a niemieckimi represjami za nielegalny handel.

Zaopatrzenie w żywność większej grupy ludzi w takich warunkach było niezwykle trudnym, ryzykownym i kosztownym przedsięwzięciem. Film tego nie pokazuje. Tym należy tłumaczyć upór Sochy, aby grupę uciekinierów z getta ograniczyć do 10, godząc się ostatecznie na 11. Natomiast film sugeruje, że Socha bardziej obawia się ciekawości i wścibstwa sprzedawczyni z wyjątkowo dobrze zaopatrzonego sklepu mięsnego, gdzie Socha dokonywał zakupów. Scena ta jest całkowicie nierealistyczna. Jednak w pamięci widza powstaje następująca kalka: z jednej strony pełne wędlin półki sklepowe i możliwość zakupu dowolnej ich ilości przez Polaków, a z drugiej strony głodujący mieszkańcy getta. Kontrast mocny, utrwalający przekaz o dostatnim życiu Polaków i tragedii żydowskiej. Taki obraz funkcjonuje od dziesiątków lat na Zachodzie, a film Agnieszki Holland powiela te fałszywe stereotypy.

Kuriozalnym zabiegiem jest zamiar Sochy, który chciałby obdarować swoich podopiecznych pomarańczami. Takie owoce może trafiały na stół Hansa Franka, namiestnika Hitlera w okupowanej Polsce, ale we Lwowie czy innych polskich miastach były podczas okupacji nieosiągalne. Raczej na pewno nie kupowano ich dla ukrywających się Żydów.

Oglądając film, mamy wręcz wrażenie, że Polki (np. żona Sochy, sprzedawczyni w sklepie mięsnym) miały w tym okresie problemy z nadwagą, podczas gdy mieszkańcy getta byli wychudzeni z niedożywienia i głodu. W tamtych czasach otyłość raczej nie stanowiła problemu polskich kobiet.

Rewie mody na ulicach

Ponadto po dwóch latach sowieckiej i trzech latach niemieckiej okupacji rzucają się w oczy staranność i bardzo dobra jakość ubrań polskich mieszkańców Lwowa. Problem w tym, że także ten obraz jest całkowicie nierealny. W filmie widzimy wręcz rewie mody na ulicach. Eleganckie kobiety i eleganccy mężczyźni spacerują spokojnie, zadbane i dobrze odżywione dzieci bawią się beztrosko. Obraz ten kontrastuje z brudnymi, wygłodzonymi i przerażonymi uciekinierami z getta. I te przeciwstawne sceny widz zapamięta, bo to dosyć zręczny zabieg dramaturgiczny.

Również na tekstylia niemieccy okupanci wprowadzili kartki, a przydziały dostawali naprawdę nieliczni Polacy, na pewno nie pracownicy kanałów miejskich. Więc elegancko ubrane kobiety, dzieci i mężczyźni na ulicach Lwowa to wymysł scenarzysty, nic więcej.

Wręcz groteskowo wyglądają postacie eleganckich panów i pań na ulicach Lwowa po wkroczeniu Armii Czerwonej. Nikt przy zdrowych zmysłach, zakładając, że mógłby sobie na to pozwolić, tak się nie ubierał, ponieważ narażał się automatycznie na obrabowanie oraz gwałt przez sowieckich „wyzwolicieli". Nie przypadkiem setki tysięcy Polaków z Kresów uciekło przed wkraczającą Armią Czerwoną na tereny centralnej Polski. Obawiali się sowieckiego i ukraińskiego terroru, i nie było to bynajmniej wyimaginowane zagrożenie.

Mocny akcent

Film kończy się mocnym akcentem, a mianowicie napisem, że na pogrzebie Sochy, który zginął pod kołami sowieckiej ciężarówki, ratując własną córkę, ktoś miał powiedzieć, że jego śmierć to kara boska za ratowanie Żydów. Agnieszka Holland twierdzi, że to zdanie słyszeli ocaleni przez Sochę, „i oni słyszeli, jak jedna osoba mówi to do drugiej". Nie wykluczam takich słów, chociaż mało prawdopodobne, aby Polacy w Gliwicach, gdzie faktycznie zginął Socha, a nie we Lwowie, jak twierdzi się w filmie, mieli wiedzę na temat jego działalności we Lwowie. Opieranie narracji filmu na tak wątpliwych postawach zadziwia.

Jeśli chodzi o niskie pobudki i prymitywne komentarze, to wystarczy przypomnieć nie tak odległe wydarzenie jak katastrofa smoleńska z 10 kwietnia 2010 r. Większość Polaków była wówczas w szoku, pogrążona w głębokiej żałobie. Ale i wówczas znalazła się nie tak mała grupa ludzi, która się wręcz radowała z tej tragedii. A Janusz Palikot, jeden z czołowych polityków kraju, urządził sobie z tej tragedii happening i robił „dowcipy". Zabawa była przednia.

Czy możemy zatem powiedzieć, że Polacy jako naród zareagowali na eksterminację Żydów, jak Janusz Palikot i jemu podobni na katastrofę smoleńską? Na pewno nie. Przykład ten pokazuje jednak, że w każdym społeczeństwie znajdą się ludzie, którzy będą się cieszyć z nieszczęścia innych i nie musi to być spowodowane antysemityzmem. Lecz gdyby ktoś nakręcił film dokumentalny o tragedii smoleńskiej i zakończył go prymitywnymi dowcipami Palikota i jemu podobnych, sugerując, że tak zareagowali Polacy na tę tragedię, to byłoby to poważne nadużycie. I takim nadużyciem jest zakończenie filmu „W ciemności".

Ten ważny film przeznaczony także dla zachodniego widza utrwala niestety głęboko zakorzenione na Zachodzie antypolskie stereotypy. Nieprzypadkiem używa się takich pojęć jak „polskie obozy koncentracyjne", pisząc o niemieckich obozach koncentracyjnych w okupowanej Polsce. Na Zachodzie wiedza o niemieckiej, nie mówiąc już o sowieckiej, okupacji w Polsce jest nikła i do tego wypaczona. Niepolskiemu twórcy robiącemu film historyczny, opisujący tę tematykę, specjalnie się nie dziwię, lecz Agnieszce Holland już tak. Zrobiła obraz, który częściowo wypacza okupacyjne realia.

Luty 2012

Tekst z archiwum tygodnika Uważam Rze, luty 2012

Film Agnieszki Holland „W ciemności" został już ogłoszony arcydziełem sztuki filmowej, uzyskał nominację do Oscara. Zachęcony pozytywnymi, wręcz entuzjastycznymi recenzjami postanowiłem i ja obejrzeć film pokazujący dramatyczną historię ukrywania i ocalenia grupy Żydów w kanałach Lwowa w latach 1943–1944.

Film, jak i temat w nim poruszony, są niewątpliwe ważne. Jednak we mnie – historyku zajmującym się od lat zagładą Żydów oraz niemiecką okupacją w Polsce – budzi mieszane odczucia, przedstawia bowiem zafałszowany obraz życia codziennego Polaków. I mam niestety wrażenie, że nie jest to tylko błąd warsztatowy, lecz efekt nieświadomego powielenia antypolskich stereotypów, tak niestety powszechnych na Zachodzie.

Ale zacznijmy od pozytywnych stron filmu. Dobrze udało się ukazać przebieg akcji likwidacyjnej getta. To sceny, które na długo pozostają w pamięci widza. Chociaż np. obcinanie bród ortodoksyjnym Żydom dokonywane przez żołnierzy Wehrmachtu (traktujących to jako rodzaj zabawy) to sytuacje, które, owszem, miały miejsce, ale w początkowym okresie okupacji. W późniejszych latach getta zamknięto także dla żołnierzy Wehrmachtu ze względu na zagrożenie występującymi tam chorobami zakaźnymi, w szczególności tyfusem, którego Niemcy bali się wręcz panicznie. Zatem widok żołnierzy Wehrmachtu zabawiających się w tak okrutny sposób w roku 1943 stanowi raczej zabieg dramaturgiczny. Ale przecież sztuka rządzi się własnymi prawami.

Natomiast trudne wybory, z jakimi ludności żydowskiej przyszło się zmierzyć w obliczu zagłady, są uchwycone stosunkowo dobrze. Bo przecież zachowania były różne: zaczynając od heroicznych, jak poświęcenie własnego życia podczas prób ratowania innych, po wątpliwe moralnie postawy zdrady swoich bliskich. Te kadry są realistyczne i należą do najmocniejszych w filmie.

Film
Nie żyje reżyser Laurent Cantet. Miał 63 lata
Film
Mastercard OFF CAMERA: „Dyrygent” – pokaz specjalny z udziałem Andrzeja Seweryna
Film
Patrick Wilson, Stephen Fry, laureaci Oscarów – goście specjalni i gwiazdy na Mastercard OFF CAMERA 2024
Film
Drag queen i nie tylko. Dokument o Andrzeju Sewerynie
Film
Kto zdecyduje o pieniądzach na polskiej filmy?