20 lipca 1969 roku relację z lądowania pierwszego człowieka na księżycu oglądało na telewizyjnych ekranach 400 mln ludzi. Czarno-białe, rozedrgane zdjęcia. Euforia. I słowa Armstronga: „To są małe kroki człowieka, ale wielkie ludzkości”. Ale też niewiadoma. Czy można to doświadczenie przeżyć? Wrócić na Ziemię? Jak zareaguje na nie organizm? A przede wszystkim: czy to się w ogóle uda?
Pojawiły się potem teorie spiskowe, że NASA sfingowała zdjęcia i próbki księżycowych skał, żeby wygrać kosmiczny wyścig z ZSRR i usprawiedliwić ogromne wydatki na badania kosmiczne. I właśnie wydarzenia z tamtych lat powracają w filmie Grega Berlantiego „Zabierz mnie na Księżyc”. Choć są głównie tłem komedii romantycznej z fikcyjnymi bohaterami, w których wcielają się Scarlett Johansson i Channing Tatum. „Zabierz mnie na księżyc, pozwól mi bawić się wśród gwiazd... Weź mnie za rękę, pocałuj” – śpiewał kiedyś Frank Sinatra w swoim popularnym przeboju.