Kinematografia islandzka jest bardzo młoda. Państwo przez lata nie chciało wspomagać rodzimych twórców z uwagi na niewielką liczbę potencjalnych widzów. Dopiero od lat 90. ubiegłego wieku, dzięki wsparciu producentów z zagranicy, miejscowi scenarzyści i reżyserzy mogli pokazać, na co ich stać, i dzięki temu zaistnieć poza wyspą.
Filmy m.in. Fridrika Thora Fridrikssona („Dzieci natury", „Zimny deszcz"), Baltasara Kormakura („101 Reykjavik"), Dagura Kariego („Noi Albinoi", „Zakochani widzą słonie") czy Benedicta Erlingssona („O koniach i ludziach") zdobywały festiwalowe trofea, ale przede wszystkim ukazywały obraz górzystego kraju o surowym klimacie i jego mieszkańców nieustannie walczących z nieposkromioną naturą. Charakteryzował je specyficzny, nieco czarny humor, ironia i łatwość przekazywania w atrakcyjnej formie głębszych przemyśleń na temat kondycji i rozterek współczesnego człowieka.
Podobno na Islandii żyje cztery razy więcej owiec niż ludzi. Może dlatego związek frazeologiczny „uparty jak baran" jak ulał pasuje do wielu mieszkańców tej wyspy. Także do bohaterów komediodramatu „Barany. Islandzka opowieść" Grimura Hakonarsona. Bracia Kiddi (Theodor Juliusson) i Gummi (Sigurdur Sigurjonsson), choć mieszkają po sąsiedzku, od 40 lat nie, zamienili ze sobą ani słowa. Krótkie informacje wymieniają sporadycznie za pośrednictwem kartek przekazywanych przez pasterskiego psa.
Łączy ich natomiast rodzinna tradycja, obaj hodują owce rzadkiej rasy, o wyjątkowo długiej i miękkiej sierści, i rywalizują o miano posiadacza najbardziej dorodnego barana. Wieloletni braterski spór, o którego przyczynach i początkach się nie dowiadujemy, zaostrzy się, gdy na dorocznym konkursie kudłatych piękności hodowany przez Kiddiego baran zajmie pierwsze miejsce, a Gummiego „tylko" drugie. A nad stadami wszystkich hodujących owce mieszkańców wioski zawiśnie groźba unicestwienia z powodu epidemii choroby zwanej trzęsawką.
Władze zapewniają co prawda wypłatę stosownych odszkodowań dla hodowców, ale dla nich to prawdziwy koniec świata. – Dlaczego nie zabiją i nas – pyta jeden z nich. Muszą minąć lata, zanim uda się odbudować utracone stada. Ta tragedia zwierząt i ludzi niespodziewanie zbliży do siebie zwaśnionych i upartych braci. Dostrzegą cel, do którego mogą dotrzeć tylko razem.