Ksiądz Jan Kaczkowski był niezwykłym człowiekiem. Księdzem z powołania. Świetnie wykształcony, na Uniwersytecie im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego zrobił doktorat z teologii, studiował bioetykę. Ale przede wszystkim kochał ludzi, miał też w sobie ogromną empatię.
Godność człowieka
Temat doktorskiej dysertacji Jana Kaczkowskiego brzmiał: „Godność człowieka umierającego a pomoc osobom w stanie terminalnym – studium teologiczno-moralne”. A przecież on nie był teoretykiem wśród tony książek, choć sam ich wydał kilka. Pomagał cierpiącym. Tak rozumiał swoją misję. Kiedy uczył w zawodówce, zabierał ze sobą chłopaków, odwiedzając ludzi umierających, opuszczonych. I wciągał ich do pracy, kiedy w 2004 r. zakładał w Pucku hospicjum im. św. ojca Pio. Wbrew woli Kościoła.
Czytaj więcej
„The Silent Twins” Agnieszki Smoczyńskiej otrzymało Złote Lwy, zaś „Orzeł” Jacka Bławuta nagrodzono na reżyserię.
W filmie jest scena, w której arcybiskup wykrzykuje: „Jesteś zwykłym narcyzem i dziwakiem. To twoje hospicjum to czyste bezprawie. Do tego lansujesz się na chorobie”. Ale ksiądz Kaczkowski jest nieugięty. „Nie interesuje mnie, skąd arcybiskup ma tyle posiadłości, tak jak nie interesuje mnie alkoholizm arcybiskupa. I z całym szacunkiem prosiłbym o to samo”. Starał się oswajać ludzi ze śmiercią i zapewnić im godne pożegnanie ze światem.
Historia, którą opowiedział Dawid Jaroszek, wydarzyła się naprawdę. Drugim bohaterem filmu jest Patryk Galewski. Chłopak z trudnym życiorysem. Dzieciństwo wśród domowych awantur, złe towarzystwo, alkohol, drobne wykroczenia. Wreszcie więzienie. Odsiadując wyrok, został skierowany do pracy w hospicjum. Odtąd nic nie było jak dawniej.