„Prime Time” to uniwersalna historia o jednostce stłamszonej przez system. Jakub Piątek przenosi widzów do ostatniego dnia 1999 roku, by opowiedzieć o pokoleniu uformowanym przez doświadczenia lat 90. O nierównościach społecznych, podziale na lepszych i gorszych, braku nadziei, populizmie, egoizmie.
- Ten film jest wynikiem naszej wspólnej tęsknoty za rebelią, buntem - mówi reżyser. - Poszukiwaniem takiego wymarzonego buntownika, za którym chciałoby się podążać. Bardzo się cieszę, że nasz główny bohater - Sebastian - został przefiltrowany przez wrażliwość Bartosza Bieleni - dodaje.
Sebastian dostaje się z bronią w ręku do studia telewizyjnego i żąda czasu antenowego podczas największej oglądalności. Bierze zakładników, ale nie chce okupu. Chce powiedzieć coś niezwykle ważnego, dla swojego przekazu jest gotów zaryzykować wszystko.
- Gdy zaczynaliśmy pracę nad scenariuszem nikt nie przypuszczał w jakiej sytuacji znajdziemy się w 2020 roku - przyznaje Piątek. - W „Prime Time” przez 90 minut jesteśmy zamknięci w czterech ścianach z głównym bohaterem i zakładnikami. Ich izolacja jest tym bardziej odczuwalna w obecnych warunkach - mówi.
35-letni absolwent Łódzkiej Szkoły Filmowej Jakub Piątek ma na swoim koncie nagradzane filmy dokumentalne i krótkometrażowe, m.in. „Users”, „One man show”, „Matka”. W „Prime Time” za kamerą stanął operator Michał Łuka. Obok Bartosza Bieleni występują m.in. Magdalena Popławska, Andrzej Kłak, Małgorzata Hajewska-Krzysztofik.