W związku z przełomem 2020 i 2021 roku przypominamy - w ramach cyklu #NajlepRze2020 - najciekawsze i najważniejsze teksty opublikowane w "Rzeczpospolitej" w minionych 12 miesiącach. Dziś przypominamy opublikowany 17 sierpnia tekst Grażyny Zawadki.
Reżyser filmu, który może wstrząsnąć sceną polityczną, stracił luksusowe Lamborghini Aventador warte ok. 2,5 mln zł. Sprowadzone z USA zostało zwolnione z cła, choć nie powinno, bo jego dokumenty miały zostać sfałszowane. Patryk Vega z domniemanym nadużyciem nie miał nic wspólnego – samochód jedynie użytkował – ale to w niego uderzyła akcja skarbówki i spadło odium sprawy.
Sprawę opisał „Super Express", a „Rzeczpospolita" poznała garść szczegółów, które podają w wątpliwość zwłaszcza tempo działań i czas, w jakim Krajowa Administracja Skarbowa zajęła się autem Vegi.
Okazuje się, że śledztwo w sprawie przestępstwa skarbowego wszczęto zaledwie miesiąc temu – w lipcu tego roku przez Pomorski Urząd Celno-Skarbowy w Gdyni, pod nadzorem gdańskiej prokuratury. A już 13 sierpnia funkcjonariusze KAS odebrali reżyserowi auto. Formalnie właścicielką samochodu była inna osoba, a Vega korzystał z lamborghini – był jego użytkownikiem.
Jaka jest wersja prokuratury?
Samochód został sprowadzony z USA do Polski w maju 2019 r. – wtedy został zgłoszony w agencji celnej w Gdyni jako mienie przesiedleńcze „obywatelki USA". Auto całkowicie zwolniono z cła i podatku, bo uznano, że spełnia wymogi dotyczące mienia przesiedleńczego. Do zgłoszenia celnego przedstawiono m.in. kserokopię dokumentu – tytułu własności auta, z którego wynikało, że zostało kupione 31 sierpnia 2018 r. Jednak – jak ustalili śledczy – dokument ten został podrobiony „w zakresie rzeczywistej daty jego sporządzenia, jak i daty zakupu pojazdu". Faktycznie samochód został kupiony dopiero 21 stycznia 2019 r., co oznacza, że nie powinien być zwolniony z cła i podatku. – Uszczuplenie tych należności przekroczyło 700 tys. zł – podaje prok. Wawryniuk.