Piraci z Karaibów atakują po raz piąty

Jedna z najlepiej zarabiających serii ze studia Disneya wraca do źródeł i proponuje lekką rodzinną rozrywkę.

Publikacja: 24.05.2017 18:31

Foto: Disney

Ile razy można opowiadać tę samą historię i nie zniechęcić widzów? Okazuje się, że w nieskończoność. Trzeba tylko umiejętnie przesuwać akcenty i zmieniać kostiumy.

 

Tak jest w przypadku piątej części filmowego cyklu o piratach z Karaibów zatytułowanej „Zemsta Salazara". Na ekranie znowu to samo, ale i tak trudno się oderwać. Tak właśnie działa rozrywka. Nawet jeśli zapomnimy o tym filmie kwadrans po zakończeniu.

Tytułowy Salazar to kapitan hiszpańskiej floty, okrutnik bezlitośnie tępiący piratów. Jednak za sprawą taktycznego podstępu Jacka Sparrowa jego okręt idzie na dno, a wskutek klątwy członkowie załogi zamieniają się w duchy. Od tamtej pory nieustannie będą wypatrywać okazji, by zrzucić z siebie klątwę i zemścić się na kapitanie Jacku.

Tak wygląda punkt wyjścia nowych „Piratów z Karaibów", w których powracają motywy z pierwszej części „Klątwa Czarnej Perły". Poza niezastąpionym Johnnym Deppem w roli wiecznie podpitego Jacka Sparrowa na ekranie pojawiają się także dobrze znani Orlando Bloom i Keira Knightley jako Will Turner i Elizabeth Swann, których publiczność pokochała w 2003 r., gdy do kin trafiła spektakularna „Klątwa Czarnej Perły".

W piątej części nastąpiła wymiana pokoleniowa. Protagonistą jest bowiem syn Willa i Elizabeth – nastoletni Henry Turner. Poszukuje Jacka Sparrowa, by z jego pomocą zdjąć klątwę z ojca, który zaginął na morzu. Z czasem dotrze do kapitana, a ten wiadomo... bania od śniadania.

Młody Henry (Brenton Thwaites) dostał w genach niebywałą zdolność pakowania się w tarapaty, dlatego w trakcie poszukiwań wywoła niemało zniszczeń i pozna młodą amatorkę astrologii Carinę Smyth (Kaya Scodelario). Dziewczyna za pomocą map i gwiazd również poszukuje swojego ojca, choć nawet nie wie, kim on jest.

Zmagania młodzieży schodzą jednak na drugi plan, kiedy przerażający duch kapitana Salazara wyruszy, by zemścić się na dowódcy „Czarnej Perły". W hiszpańskiego marynarza wcielił się Javier Bardem, jak zwykle znakomity w roli czarnego charakteru („Skyfall", „To nie jest kraj dla starych ludzi").

W obecnej „Zemście Salazara" dostajemy zatem standardowy pakiet kina familijnego z odpowiednią dawką przygody, romansu, humoru i oczywiście grozy. Szczególne wrażenie robią efekty specjalne oraz cyfrowa postprodukcja filmu. Dzięki nim wybuchy okrętów oraz rozstępujący się ocean wyglądają nadzwyczaj autentycznie.

Co więcej, dzięki technologii zrealizowano także sceny z odmłodzonym o 30 lat Johnnym Deppem, który wygląda jak w 1986 roku, kiedy występował w młodzieżowym serialu „21 Jump Street". Nawet jeśli nie ma w nim lekkości sprzed 15 lat, to nadal zachowuje urok. Nie udaje młodzieniaszka i więcej gra na rubasznych nutach.

Gwiazdor miał ostatnio słabszy okres. „Zemsta Salazara" może mu pomóc odbić się od finansowego dna. Przez lata wydawał pieniądze bez umiaru, aż w końcu okazało się, że jest kompletnie spłukany. Trzeba jednak przyznać, że problemy prywatne nie odbiły się na roli w „Piratach" i na ekranie pozostaje sobą – beztroskim wesołkiem popijającym rum. Być może to lekkoduchostwo jest autentyczne i Depp po prostu nie potrafi się przejąć dramatami księgowych zajmujących się jego rachunkami.

Promocja filmu przebiegała w cieniu doniesień o szantażu hakerów, którzy grozili, że wypuszczą skradziony film do internetu. Nie warto tym sobie zawracać głowy, bo podobne historie zbyt często są wymyślane w biurach promocji.

Część światowej krytyki narzeka, że nowi „Piraci" są zbyt rozrywkowym i niedojrzałym filmem. Ponoć za dużo w nim efektów specjalnych, a w ogóle to najlepsza była pierwsza część.

Pozostanę przy zdaniu, że nie każda seria musi dojrzewać wraz z jej widownią. W końcu filmy Disneya, podobnie jak twórca tego studia, słyną z tego, że chcą zatrzymać czas.

Miliardy w skarbcu „Piratów"

Wyniki oglądalności pierwszej części jeszcze nie zapowiadały szaleństwa, które wybuchło przy kolejnej. „Klątwa Czarnej Perły" (2003) zarobiła w kinach w USA 305 mln dolarów, a za granicą ponad drugie tyle, razem 654 mln.

Popularność filmu jednak rosła za sprawą DVD, emisji telewizyjnych, gier komputerowych i Disneylandów. Dlatego „Skrzynia umarlaka" (2006) podwoiła niemal wynik debiutu. Wpływy z biletów w USA i na świecie wyniosły 1,07 mld dolarów.

Kolejne części – „Na krańcu świata" (2007) oraz „Na nieznanych wodach" (2011) – już nie dogoniły tamtego sukcesu, ale też nie było mowy o porażce. Średnio licząc, każda z części zarobiła po miliardzie dolarów na biletach. Z kolei budżet pierwszej wynosił 140 mln dolarów, drugiej 250 mln, a trzeciej 300 mln. Przy czwartej producenci się opamiętali (był już kryzys) i w 2011 r. wydano 250 mln.

Najnowsza, piąta, część kosztowała 230 mln dolarów.

Ile razy można opowiadać tę samą historię i nie zniechęcić widzów? Okazuje się, że w nieskończoność. Trzeba tylko umiejętnie przesuwać akcenty i zmieniać kostiumy.

Tak jest w przypadku piątej części filmowego cyklu o piratach z Karaibów zatytułowanej „Zemsta Salazara". Na ekranie znowu to samo, ale i tak trudno się oderwać. Tak właśnie działa rozrywka. Nawet jeśli zapomnimy o tym filmie kwadrans po zakończeniu.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Film
„Biedne istoty” już na Disney+. Film z oscarową Emmą Stone błyskawicznie w internecie
Film
Dżentelmeni czyli mocny sojusz dżungli i zoo
Film
Konkurs Główny „Wytyczanie Drogi” Mastercard OFF CAMERA 2024 – znamy pierwsze filmy
Film
„Pamięć” Michela Franco. Ludzie, którzy chcą zapomnieć ból
Film
Na co do kina w weekend? Trzy filmy o skomplikowanych uczuciach