Po pięciu latach przerwy, trzech obrazach zrealizowanych w Londynie i jednym w Barcelonie, Woody Allen powrócił do ukochanego Nowego Jorku w komedii "Co nas kręci, co nas podnieca". A także ulubionego tematu: poszukiwania sensu życia. Oczywiście z przymrużeniem oka.
[wyimek]Woody Allen wraca do Nowego Jorku - [link=http://www.rp.pl/artykul/9131,458091_Woody_Allen_wraca_do_Nowego_Jorku.html]zobacz ma tv.rp.pl[/link] [/wyimek]
Za oceanem ten powrót nie spotkał się z entuzjazmem. "New York Times", "Rolling Stone", "Variety", "USA Today" i "Los Angeles Times" wytknęły reżyserowi, że film zrobił na siłę. Odkurzył stary scenariusz, napisany jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku, tylko po to, by zaprezentować kilka zgranych numerów.
[srodtytul]Recepta na szczęście [/srodtytul]
Od dekady narzekania na Allena w Ameryce stały się rytuałem. Większość jego filmów przechodzi bez echa. Gazety informują, że poza koneserami niewielu chce je oglądać. Tymczasem w Europie popularność twórcy "Annie Hall", "Manhattanu" i "Złotych czasów radia" nie słabnie. Jest fetowany na festiwalu w Cannes – "Co nas kręci, co nas podnieca" wzbudziło tam entuzjastyczną reakcję. Już nakręcił czwarty film w Londynie. Następny na jego liście ma być Paryż.