[link=http://www.rp.pl/galeria/9131,7,465027.html]Zobacz fotosy z filmu[/link]
„Nazywam się Khan i nie jestem terrorystą” – mówi główny bohater filmu w scenie kontroli osobistej na amerykańskim lotnisku. Stoi w bieliźnie, czeka, aż celnik skończy go obszukiwać. Posłusznie otwiera usta i pozwala sprawdzić, czy nie ukrył niczego w dziąsłach. W jego dokumentach celnicy znajdują niebieską plakietkę informującą, że cierpi na syndrom Aspergera, odmianę autyzmu. Ale to nie budzi ich współczucia. Pozostają nieufni i cyniczni, bo kilka miesięcy temu runęły wieże WTC, a kłopotliwy pasażer nazywa się Rizvan Khan. Nazwisko zdradza, że jest muzułmaninem.
[wyimek][link=http://www.rp.pl/temat/465708_Nazywam_sie_Khan.html]Czytaj więcej w specjalnym dodatku Rzeczpospolitej[/link][/wyimek]
Poznajemy go, gdy odbywa podróż – jedzie na spotkanie z amerykańskim prezydentem. Przemierza Stany Zjednoczone wierząc, że uda mu się dotrzeć do przywódcy podczas jednego z oficjalnych przemówień. Ma mu do powiedzenia tylko jedno: nie każdy muzułmanin to terrorysta. Determinacja, z jaką realizuje swój plan, wydaje się naiwna, ale jest też przejawem szlachetności i szczerości bohatera. Rizvan robi to, w co wierzy, a swym uporem przypomina inną filmową postać – Forresta Gumpa.
Nakręcona przez Hindusów opowieść o pacyfistycznej misji muzułmanina nie jest realistycznym dramatem, ale uwspółcześnioną baśnią. Znajdujemy się w Bollywood, a tu obowiązują inne prawa: melodramatyzm, wielkie idee i romantyczne gesty są w cenie. Mimo że akcja filmu rozgrywa się w USA na przełomie 2007 i 2008 roku, fabuła pozostaje metaforą. Bohaterowie zostali narysowani grubą kreską i celowo przejaskrawieni – pełnią symboliczne role. Główny bohater uosabia dobro i prawdę. Autyzm, na który cierpi, jest jednocześnie darem, wzbogaca go o szczególne zdolności. Choć Rizvan wielu rzeczy nie może wytłumaczyć, boi się tłumów i obcych miejsc, nie potrafi też kłamać ani tolerować nieprawdy. Mówi, co myśli. Dzięki temu obnaża niekonsekwencję, złe intencje i hipokryzję otaczających go ludzi, ale też popada w tarapaty. Jego tolerancyjne poglądy nie podobają się islamskim radykałom, a podróż śladami prezydenta wzbudza podejrzenia policji. Zostaje posądzony o terroryzm i aresztowany, jest przesłuchiwany bez opieki prawnej. Jednak dzięki wysiłkom dziennikarzy i organizacji pozarządowych może liczyć na uczciwy proces i uniewinnienie. Oglądamy triumf uczciwości i zaufania nad uprzedzeniami i paranoją strachu ogarniającą USA i świat po 11 września 2001 r. Uwolnienie Khana jest też symbolicznym zwycięstwem amerykańskiej demokracji, która w finale stanęła po stronie prawdy. Rizvanowi udaje się spotkać z prezydentem, wzorowanym na postaci Baracka Obamy. W szczęśliwym zakończeniu daje o sobie znać autentyczny sentyment i nadzieja, jaką Hindusi żywią wobec USA. Wielu z nich liczy, że wybór Afroamerykanina na najwyższy urząd w Stanach poprawi los żyjących tam indyjskich imigrantów.