Reklama

Filmy zmieniają się razem ze mną

O obawie przed motylami, fascynacji Polańskim i Kieślowskim oraz równouprawnieniu kobiet stojących za kamerą mówi reżyserka filmu „Jaśniejsza od gwiazd”. W kinach od 14 maja

Publikacja: 10.05.2010 16:36

Jane Campion debiutowała w 1989 roku. Ma na koncie Złotą Palmę w Cannes oraz Oscara za scenariusz „F

Jane Campion debiutowała w 1989 roku. Ma na koncie Złotą Palmę w Cannes oraz Oscara za scenariusz „Fortepianu”. „Jaśniejsza od gwiazd” jest jej siódmym filmem

Foto: materiały prasowe

[b]„Jaśniejsza od gwiazd” jest efektem pani wieloletniej fascynacji listami Johna Keatsa do Fanny Brawne. Każdy z pani filmów powstaje pod wpływem osobistego doświadczenia poezji czy literatury? [/b]

[b]Jane Campion:[/b] Rzeczywiście, impulsem dla wielu z moich filmów jest przeżywanie literatury, nawet jeśli nie adaptuję konkretnej książki. Uwielbiam prozę George Eliot i wiersze Emily Dickinson, kocham twórczość sióstr Bronte. Te inspiracje są zapisane głęboko we mnie, ale fascynują mnie różne światy.

[b]Przy kręceniu filmu posiłkowała się pani m.in. biografią Keatsa autorstwa Andrew Motiona i listami Johna i Fanny. Mając dostęp do licznych źródeł historycznych, pozwalała sobie pani na porywy wyobraźni? [/b]

Fanny zachowała wszystkie 33 listy, które napisał do niej Keats. To piękne, wzruszające miłosne arcydzieła. Niewiarygodne, że można je dziś przeczytać niczym kronikę ich krótkiego, bo zaledwie dwuletniego, związku. Owszem, istnieje wiele świadectw epoki, w której żyli moi bohaterowie, i mogliśmy odtworzyć każdy szczegół strojów oraz pomieszczeń. Ale ja w pracy często kieruję się sercem. Dlatego choćby scena, w której do sypialni Fanny wlatują dziesiątki motyli, powstała w całości w mojej wyobraźni. Długo się nad nią zastanawiałam. Obawiałam się nawet, czy nie jest zbyt brawurowa.

[b]W pani twórczości widać dwie natury. Jedna jest delikatna, skrywająca uczucia, druga – spontaniczna i czasami wulgarna jak w „Sweetie”, którą pani debiutowała. Z czego to wynika?[/b]

Reklama
Reklama

Nieprzerwanie przyglądam się sobie. Wprawdzie nie cofam się do swoich dawnych filmów, nie oglądam ich, ale podejrzewam, że zmieniają się one razem ze mną. Ich bohaterki są przecież do siebie podobne. Mają w sobie pierwiastek buntu i determinację, żeby żyć zgodnie z własną intuicją.

[b]Jakie obrazy odcisnęły piętno na pani życiu?[/b]

Nie istnieje film, dzięki któremu zostałam reżyserką, choć od najmłodszych lat spędzałam czas w kinie. Moja mama była nieco nieobliczalną osobą, zezwalała mi na dużą swobodę. Odnoszę nawet wrażenie, że czasami zabierała mnie na filmy, na które byłam jeszcze za mała. Olbrzymie znaczenie miały dla mnie dzieła Luisa Bunuela, zwłaszcza „Piękność dnia”, ale także „Nóż w wodzie” Romana Polańskiego, na którym uczyłam się warsztatu reżysera. A w domu mam cały „Dekalog” Kieślowskiego na DVD.

[b]

Wielokrotnie zabierała pani głos w dyskusji na temat niewielkiej liczby reżyserek. Fakt, że Kathryn Bigelow w tym roku odebrała Oscara za „The Hurt Locker. W pułapce wojny” postrzega pani jako przełom, kompromitację podziału kina według płci?[/b]

Myślę, że zwycięstwo „The Hurt Locker” w najlepszym stylu dowodzi, że w kinie podziały płciowe są nieuczciwe. Film nakręcony przez kobietę automatycznie i zarazem krzywdząco uznaje się za kino feministyczne. Oscar dla Kathryn Bigelow to przełom, bo wydaje mi się, że teraz będziemy z mężczyznami w branży na równych prawach. Ja, choć zawsze w centrum stawiam kobietę, uwielbiam cykl o Jamesie Bondzie, zwłaszcza „Casino Royale”.

Reklama
Reklama

[b]

„Jaśniejsza od gwiazd” powstawała w ojczyźnie Bonda, natomiast poprzedni film, „Tatuaż” – w Stanach Zjednoczonych. Wróci pani jeszcze do Nowej Zelandii, gdzie powstały największe pani filmy, m.in. „Fortepian”?[/b]

Oczywiście, już przy następnym projekcie. Zabieram się do pracy nad kryminałem na podstawie książki Alice Munro „Uciekinierka”.

[b]„Jaśniejsza od gwiazd” jest efektem pani wieloletniej fascynacji listami Johna Keatsa do Fanny Brawne. Każdy z pani filmów powstaje pod wpływem osobistego doświadczenia poezji czy literatury? [/b]

[b]Jane Campion:[/b] Rzeczywiście, impulsem dla wielu z moich filmów jest przeżywanie literatury, nawet jeśli nie adaptuję konkretnej książki. Uwielbiam prozę George Eliot i wiersze Emily Dickinson, kocham twórczość sióstr Bronte. Te inspiracje są zapisane głęboko we mnie, ale fascynują mnie różne światy.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Reklama
Film
Wenecja 2025 zapowiada się jako festiwal pełen gwiazd
Film
Sandra Drzymalska jako Violetta Villas i Izabella Łęcka
Film
BNP Paribas Nowe Horyzonty we Wrocławiu: protesty i wielkie święto kina
Patronat Rzeczpospolitej
Ogłaszamy program 19. Festiwalu Filmu i Sztuki BNP Paribas Dwa Brzegi
Film
Marcin Dorociński, przeboje z Cannes i nie tylko
Reklama
Reklama