Pro kontra: film „Somewhere" zwyczajną bajką czy życiem

Od piątku na ekranach „Somewhere" Sofii Coppoli o życiu gwiazdora

Aktualizacja: 01.04.2011 20:06 Publikacja: 30.03.2011 20:27

Stephen Dorff (hollywoodzki gwiazdor Johnny Marco) i Elle Fanning (jako jego córka) podczas gali w R

Stephen Dorff (hollywoodzki gwiazdor Johnny Marco) i Elle Fanning (jako jego córka) podczas gali w Rzymie

Foto: Forum

Sofia Coppola zrobiła piękny film o niespełnieniach, które dopadają ludzi sukcesu, ale też o fałszu współczesnej popkultury.

Bohaterem "Somewhere. Między miejscami" jest hollywoodzki gwiazdor. Johnny Marco mieszka w legendarnym hotelu Chateau Marmont w Los Angeles, jeździ czarnym ferrari, bawi się w modnych klubach. W chwili gdy odbiera w Rzymie nagrodę, ma do dyspozycji apartament z własnym basenem, gdziekolwiek się pojawi, rzucają się na niego tłumy paparazzich, dziewczyny same wskakują mu do łóżka, a menedżerka zawsze gotowa jest reanimować go po nieprzespanej nocy.

Zobacz galerię fotosów z filmu

A jednak Coppola nakręciła film nie o sukcesie, lecz o pustce. W luksusowym pokoju w Chateau Marmont Johnny prowadzi beznadziejne życie: otwiera samotnie puszkę piwa albo znudzony zasypia podczas popisów zamówionych do pokoju panienek wyginających się na rurach. Aktorstwo też nie przynosi mu spełnienia. Próba charakteryzacji do filmu science fiction zamienia się w upokorzenie: gwiazdor siedzi z twarzą zaklejoną białą mazią, jakby nie istniał.

Johnny boleśnie obija się o własną sławę i świat, w którym ma funkcjonować jako ikona sukcesu. Jest w gruncie rzeczy zwyczajnym facetem w dżinsach i wyciągniętych T-shirtach. Kilka dni, które spędzi z jedenastoletnią córką, podrzuconą mu przez byłą żonę, zmusi go do spojrzenia z dystansu na siebie i na to, co go otacza. Aktor uświadomi sobie, jak płytkie są jego kontakty z ludźmi i jak bardzo jest samotny wśród tłumu wielbicieli.

Sofia Coppola rozlicza się ze światem showbiznesu, w jakim sama wyrosła, ale też ze współczesną kulturą masową, która potrzebując idoli, tworzy wielkie lalki i wtłacza je w sztuczną rzeczywistość napompowaną fałszywymi wartościami. Pokazuje człowieka stojącego na rozstaju życiowych dróg, mającego może ostatnią szansę, żeby się uratować.

Coppola potrafi przyglądać się chwilom, obserwować drobne gesty, wyłapywać okiem kamery to, co zwykle naszej uwadze umyka. Umie przeplatać uśmiech i gorycz, docierać do prawdy ukrytej pod maskami. Niezwykłe, poruszające kino.

 

Historia 11-letniej Cleo i jej ojca Johnny'ego Marco jest opowieścią kompletnie nieprawdziwą.

Trudno uwierzyć w harmonijnie, słodko rozwijającą się relację między nastolatką a jej tatusiem. Zwłaszcza że właściwie do tej pory się nie znali. Dziewczynka jest wychowywana przez matkę, ojciec to hollywoodzki gwiazdor, który do tej pory korzystał ze wszystkich atrakcji, jakie daje przywilej bycia playboyem. Sofia Coppola przedstawia to w sposób niesłychanie sztampowy: zamiast domu – tymczasowość hotelowego pokoju, czarne ferrari, kolejki pań kuszących wdziękami w nadziei na porywający romans.

I oto beztroski tatuś musi nagle zaopiekować się córką, którą z niezrozumiałych powodów podrzuca mu jej matka. On, o dziwo, nie protestuje, chyba jednak tylko po to, by ekranowa historia mogła rozwinąć się sentymentalnie. Johnny zatem potulnie przyjmuje zrządzenie losu, a Cleo odnajduje w nim wszystko, czego potrzebuje. Oboje okazują się zadziwiająco dojrzali, gotowi wyjść naprzeciw swoim oczekiwaniom, że aż podziw bierze. Niewiele ze sobą rozmawiają, ale rozumieją się fantastycznie. Cleo nie ma nawet kłopotów z akceptacją obecności pewnej pani, która ubrana w biały szlafrok pewnego ranka zasiada do śniadania we troje. Zero zazdrości, żadnych szantaży emocjonalnych. Tatuś także generalnie jest w porządku, bo dostosowuje się do potrzeb swojej córki. Pełne obopólne zrozumienie rozkwita, a harmonijna relacja między nad wiek dorosłą córką i ojcem dojrzewającym przy jej boku może u widzów wywołać ból zębów.

Bo w życiu tak cudnie nie jest. Jeśli dochodzi do takich spotkań, o jakich opowiada film, są one próbą ogniową, a nie bajką na dobranoc. Tę zaś wieńczy mocno naciągana puenta, w której gwiazdor odkrywa dotychczasowy bezsens swojego życia. Sofia Coppola łudzi się, że niedookreślenia i niedopowiedzenia staną się atutem jej artystycznej wypowiedzi. Widz zatem powinien się domyślić, czego nie zobaczył. Niestety, zamiast głębokich poetyckich skojarzeń – czułam irytację. Prawdziwe przemieszczanie się "między miejscami" kosztuje wiele bólu.

 

Sofia Coppola zrobiła piękny film o niespełnieniach, które dopadają ludzi sukcesu, ale też o fałszu współczesnej popkultury.

Bohaterem "Somewhere. Między miejscami" jest hollywoodzki gwiazdor. Johnny Marco mieszka w legendarnym hotelu Chateau Marmont w Los Angeles, jeździ czarnym ferrari, bawi się w modnych klubach. W chwili gdy odbiera w Rzymie nagrodę, ma do dyspozycji apartament z własnym basenem, gdziekolwiek się pojawi, rzucają się na niego tłumy paparazzich, dziewczyny same wskakują mu do łóżka, a menedżerka zawsze gotowa jest reanimować go po nieprzespanej nocy.

Pozostało 87% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów