Jan Paweł II zmarł 2 kwietnia 2005 r. Maciej Ślesicki postanowił pokazać, jak energia społeczna wyzwolona w chwili jego odejścia wpłynęła na losy bohaterów filmu. Czy zmieniła ich sposób postrzegania świata? Uczyniła lepszymi?
Zamysł był interesujący. Zwłaszcza że Ślesicki wybrał formę polifonicznej narracji, która pozwala splatać pozornie niezwiązane ze sobą wątki w najbardziej zaskakujących momentach fabuły. Takim stylem opowiadania zasłynęli na świecie m.in. Tom Tykwer i Alejandro Gonzalez Inarritu.
Niestety, Ślesicki naraził się na śmieszność. „Trzy minuty. 21:37" to przykład, jak nie wolno z takiej konwencji korzystać. Eksperymenty z chronologią powodują, że na ekranie panuje bałagan. Postaci są nakreślone karykaturalnie, jakby wymyśliło ich nierozgarnięte dziecko, a nie doświadczony twórca. Poszczególne wątki wypadają idiotycznie – od historii reżysera alkoholika przez odyseję po mieście samotnego mściciela po najgłupszą w zestawie opowiastkę o sparaliżowanym malarzu.
Motyw śmierci papieża i żałoby sprawia wrażenie doklejonego na siłę. Nie porządkuje beznadziejnie prowadzonej narracji, nie pogłębia opowieści.
Polska 2010, reż. Maciej Ślesicki, wyk. Bogusław Linda, Agnieszka Grochowska, Krzysztof Stroiński, Paweł Królikowski