Ceną za twórczą wolność są mniejsze budżety i mniej gwiazd w obsadzie, co na ogół zamyka drogę do szerszej niż festiwalowa publiczności.
Zdarzają się jednak wyjątki, gdy zakupią je liczący się dystrybutorzy. Wówczas krąg widzów znacznie się poszerza, a wyłożone pieniądze pomnażają. To przypadek np. „Powrotu do Garden State" Braffa (2,5-mln budżet zwrócił się dziesięciokrotnie) czy ostatnio „Do szpiku kości" Granik (budżet 2 mln dolarów, zyski 8 mln plus oscarowe nominacje).
Czytaj też - Bohater podobny do reżysera
Nie wszystkim twórcom dopisuje jednak takie szczęście. „The Happy Poet" Paula Gordona kosztował tylko ok. 40 tys. dolarów, ale zainteresował – po prezentacji na festiwalu w Wenecji – jedynie dystrybutorów z Europy.