Reklama

Strasznie głośno, niesamowicie blisko - nowy film o 11.09.2001

Twórca „Godzin”, „Lektora” i „Billy'ego Elliota” opowiada o chłopcu, który 11 września 2001 r. stracił ojca. Mimo świetnej obsady film razi sentymentalizmem

Publikacja: 01.08.2012 07:56

Strasznie głośno, niesamowicie blisko - nowy film o 11.09.2001

Foto: ROL

„Strasznie głośno, niesamowicie blisko" to ekranizacja powieści Jonathana Safrana Foera sprzed siedmiu lat. Filmowcy kolejny raz sięgają do jego prozy. W 2005 r. na podstawie debiutanckiej książki „Wszystko jest iluminacją" Liev Schreiber nakręcił bardzo dobry film z Elijahem Woodem w roli głównej. Opowiadał o podróży amerykańskiego Żyda na Ukrainę, w rodzinne strony jego przodków. Tym razem wyszło, niestety, gorzej – nazbyt ckliwie i przewidywalnie.

Zobacz fotosy z filmu

Thomas Schell (Tom Hanks) z dziewięcioletnim synem Oskarem (Thomas Horn) tworzą niezwykłą relację. Ojciec spędza z dzieckiem każdą wolną chwilę, dzieli z nim pasje i rozwija młodą wyobraźnię. 11 września 2001 r. uwięziony w jednej z wież WTC, próbuje dodzwonić  się do domu i zostawia dla syna sześć wiadomości na skrzynce głosowej.

Po śmierci ojca chłopiec ucieka w wewnętrzny świat i kwestionuje decyzje dorosłych. Nie rozumie, jak można urządzać pogrzeb z pustą trumną (ciała ojca, jak wielu innych, nie odnaleziono). Gdy trafi na  klucz z enigmatyczną notatką, postanowi dotrzeć do tajemniczego człowieka o nazwisku Black i dowiedzieć się, co łączyło go z ojcem.

Film Stephena Daldry'ego to jednak bombonierka pełna łez i przesłodzonych cukierków. Tom Hanks gra kolejne wcielenie Forresta Gumpa. Relacja ojca z synem jest niczym z reklamy telewizyjnej, a mały Oskar wzorem Kevina w Nowym Jorku przemierza ulice, zaczepiając obcych ludzi. Co więcej, prawie wszędzie spotyka się ze zrozumieniem i współczuciem.

Reklama
Reklama

Scenariusz na podstawie powieści Foera nie pozostawia miejsca na niedopowiedzenia. Każdy poboczny wątek musi skończyć się happy endem. Przewidywalność zabija również epizod z postacią graną przez Maksa von Sydowa. Gdy tylko tajemniczy starszy pan pojawi się na ekranie, można się domyślić, kim jest i co zmieni w życiu chłopca. Nie przekonuje również obraz Nowego Jorku po zamachach terrorystycznych. Twórcy filmu nakreślili nieskazitelną widokówkę, a nie realistyczny portret nerwowo pulsującej metropolii.

Ta filmowa landrynka byłaby trudna do przełknięcia, gdyby nie świetna muzyka Alexandre'a Desplata (twórca ścieżek dźwiękowych do „Jak zostać królem" i „Autora Widma") oraz aktorstwo 14-letniego Thomasa Horna w roli Oskara.

Daldry już w „Billym Elliocie" pokazał, że świetnie umie prowadzić nastoletnich aktorów i znów zrobił to znakomicie. Mimo że  Horn często wypowiada zbyt dojrzałe i podniosłe kwestie, młody aktor potrafił tchnąć w nie życie. Na drugim planie świetną rolę stworzył Jeffrey Wright.

Do tej pory najważniejszymi filmami o zamachach z 11 września są paradokumentalny „Lot 93" Paula Greengrassa o pasażerach samolotu, który rozbił się w Pensylwanii, oraz pomnikowy „World Trade Center", w którym Oliver Stone odrzucił typową dla siebie ironię i przedstawił historię strażaka (Nicolas Cage) uwięzionego w gruzach jednej z wież .

Film Stephena Daldry'ego był nominowany do Oscara w kategorii najlepszy film i za rolę Maksa von Sydowa. Reżyser próbował nakręcić wielobarwny dramat obyczajowy opowiedziany z perspektywy dziecka, wypełnić przestrzeń między paradokumentem a kinem heroicznym. Wyszłoby jednak lepiej, gdyby siłą nie zmuszał widzów do wzruszeń.

 

Reklama
Reklama
Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama