Kiedy w 1979 r. przywódcy Czerwonych Khmerów wycofywali się w kierunku Tajlandii, uciekając przed wietnamską armią, zniszczyli niemal wszystkie dokumenty przechowywane w kambodżańskich więzieniach. Zachowało się tylko jedno archiwum z więzienia Tuol Sleng, znanego szerzej jako S-21. Tuol Sleng nie było zwykłą jednostką penitencjarną. Przeznaczono je dla samych Czerwonych Khmerów, podejrzanych o szpiegostwo lub działanie na szkodę Demokratycznej Kampuczy. Stanowiło ono nie tyle miejsce odosobnienia, ile miejsce przesłuchań i kaźni. Według dokumentacji zamordowano tam ponad 13 tysięcy więźniów. Większość z nich uprzednio poddano torturom. Tuol Sleng przeżyło zaledwie siedem osób.

Starszy pan w jasnej koszuli

Powyższe liczby robią wrażenie, pozostają jednak tylko liczbami. Żeby zdać sobie sprawę z ogromu zbrodni popełnionych przez Czerwonych Khmerów, trzeba zobaczyć twarze ich ofiar, przejmujące, zrezygnowane spojrzenia ludzi przetrzymywanych w ciasnych celach. W Tuol Sleng zachowały się setki portretowych zdjęć, stanowiących część więziennej dokumentacji. Możemy je obecnie oglądać w Muzeum Ludobójstwa, znajdującym się w tych samych murach, w których przed laty katowano więźniów. Prawie nikt na eksponowanych fotografiach się nie uśmiecha, są jednak wyjątki.

Czytaj więcej  w „Kulturze Liberalnej"