Dzień Kobiet - recenzja

Western feministyczny czy kino zaangażowane? „Dzień kobiet" – debiut Marii Sadowskiej – od jutra na ekranach – pisze Barbara Hollender

Aktualizacja: 07.03.2013 18:55 Publikacja: 07.03.2013 17:40

Etykiety zwykle niosą uproszczenia, a najciekawsze w tym filmie, nagrodzonym już w Koszalinie, Cottbus i Toronto, nie są sceny publicystyczne, lecz obserwacja zmian następujących w człowieku, gdy przyswoi sobie reguły systemu, w jakim żyje i pracuje.

Zobacz galerię zdjęć

Inspiracją dla scenariusza napisanego przez reżyserkę wraz z Katarzyną Terechowicz stała się sprawa Bożeny Łopackiej, która pozwała do sądu kierownictwo „Biedronki". W filmie supermarket nosi nazwę „Motylek", a film zaczyna się świetnie. Niewiążąca końca z końcem kasjerka z supermarketu dostaje propozycję awansu na menedżera sklepu. Bierze udział w specjalnym szkoleniu. „Najważniejsze słowo na „p"? – rzuca pytanie trener. „Przepraszam?" – wyrywa się Halinie. A za chwilę cała grupa, jak mantrę, powtarza: „Produktywność, produktywność"...

Halina (Katarzyna Kwiatkowska) szybko przyswaja sobie korporacyjne zasady. Wśród koleżanek, niedawno przyjaciółek, zyskuje przydomek kapo. Kamera obserwuje ją uważnie. To już jest pozbawiona empatii „przedstawicielka managementu". Nawet jeśli tli się w niej wspomnienie czasu, gdy nie mogła odejść od kasy na siusiu, teraz pilnuje interesów firmy.

W tym świecie nieposłuszeństwo oznacza nielojalność. I utratę pozycji. A Halina marzy o lepszym życiu dla siebie i córki, zdążyła wziąć kredyt, spłaca mieszkanie. Jest w klinczu. Coś w niej puściło, zatarła się zwykła przyzwoitość. Każe otworzyć sklep, mimo że umarł w nim nagle klient i ciało leży jeszcze między półkami. Bo liczą się zyski. Każda minuta, gdy market jest zamknięty, to realna strata.

To lepsze życie okupione jest konfliktem z koleżankami, ale też wyciszeniem własnego sumienia. Halina budzi się dopiero, gdy zaczynają ją dotykać represje korporacji. Wtedy zaczyna walczyć. Historia jej oporu nie raziła zapewne na festiwalu w Cottbus, bo ta impreza kocha kino walczące. Dla mnie najsłabsza część filmu Sadowskiej zaczyna się wtedy, gdy Halina decyduje się procesować z „Motylkiem". Subtelne obserwacje znikają i zaczyna się czarno-biały western oraz mało przekonująca historia budzenia się kobiecej solidarności.

„Dzień kobiet" to niemal jak dwa filmy w jednym. Pierwszy zdradza talent reżyserki do subtelnej obserwacji zachowań i gestów, drążenia niełatwych tematów współczesności, przyglądania się dzisiejszej moralności. Do szukania niejednoznaczności i zadawania niełatwych pytań o cenę, jaką trzeba zbyt często zapłacić za sukces.

Takie właśnie filmy Marii Sadowskiej chciałabym w przyszłości oglądać. Publicystyka w jej wykonaniu nie przekonuje.

 

 

 

 

 

 

 

Etykiety zwykle niosą uproszczenia, a najciekawsze w tym filmie, nagrodzonym już w Koszalinie, Cottbus i Toronto, nie są sceny publicystyczne, lecz obserwacja zmian następujących w człowieku, gdy przyswoi sobie reguły systemu, w jakim żyje i pracuje.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Film
22. Millennium Docs Against Gravity pokaże świat bez retuszu
Film
Już dzisiaj dowiemy się, kto wygrał Krakowską Nagrodę Filmową Andrzeja Wajdy! | 9 dzień 18. Mastercard OFF CAMERA
Film
Mastercard OFF CAMERA: Kraków zalany słońcem i ciekawymi filmami
Film
Największe katastrofy finansowe Hollywood ostatnich miesięcy. Na liście gwiazdy
Film
„Pierce” (reż. Nelicia Low) z Krakowską Nagrodą Filmową Andrzeja Wajdy Mastercard OFF CAMERA 2025!
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku