Senat Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej podjął uchwałę o nadaniu tytułu honorowego na wniosek dziekana Wydziału Reżyserii prof. Filipa Bajona. Ceremonia z udziałem reżysera odbędzie się 11 października 2013 r. podczas inauguracji 65. roku akademickiego w łódzkiej Szkole Filmowej.
Michael Haneke, austriacki reżyser i scenarzysta, trzykrotnie nagrodzony w Cannes (Grand Prix za „Pianistkę" w 2001 r., Złota Palma dla najlepszego filmu za „Białą wstążkę" w 2009 r. i za „Miłość" w 2012 r.), jest także twórcą takich dzieł jak „Funny Games" i „Ukryte". Jego ostatni film – „Miłość" – krytycy uznali za arcydzieło. Obraz zdobył oprócz Oscara i Złotej Palmy także Złoty Glob, BAFTA, Cezara i kilkanaście innych. Laury dostali też wybitni aktorzy, którzy dla „Miłości" wrócili po latach do grania: Emmanuelle Riva i Jean-Louis Trintignant.
Prof. Mariusz Grzegorzek, rektor łódzkiej Szkoły Filmowej tak mówi o twórczości Michaela Haneke: - Żyjemy w bardzo postrzępionych, neurotycznych, kalejdoskopowych, popękanych czasach. Są reżyserzy, którym udało się dotknąć tego neurotycznego ducha, ale ich filmy mają trochę paranoiczny charakter, przynależą do nurtu w sztuce opartego na dekonstrukcji, wielopłaszczyznowości, reinterpretacji. Dzisiaj to, co skupione, linearne, jest uważane za démodé. A jednak są w historii sztuki dzieła, które zachowują klarowność, spokój, czystość kompozycji i jednocześnie obejmują świat w całym skomplikowaniu - tu bym się powołał np. na filmy Roberta Bressona albo na muzykę Jana Sebastiana Bacha. Ich dzieła nie siląc się na nic, w spokojny, klarowny sposób oddają złożoność świata. Myślę, że to samo można powiedzieć o twórczości Haneke, repezentującej ponadczasową wielkość. To reżyser, który jest mistrzem sensu, spokoju, dystansu, takim trochę europejskim mistrzem zen starannie wydatkującym swoją energię. Haneke umie opisać skomplikowaną rzeczywistość w prosty sposób, to niebywale imponujące. On trafia w sedno, a jednocześnie wymyka się wszelkim analizom. Bardzo trudno analizować jego filmy, ponieważ one nie mają spektakularnych cech formalnych, są do siebie w pewnym stopniu podobne, może poza „Białą wstążką", przypowieścią ujętą w nawias historii. U Haneke formy jakby nie widać, ona jest silnym środkiem wyrazu, ale pozostaje nienachalna. I, co niesłychanie ważne, mimo że Haneke analizuje człowieka w stanie upadku, niemożności, samotności, aberracji emocjonalnej świata, to jednak jest w tych filmach jakieś światło. Mają sens oczyszczający, niekiedy wręcz terapeutyczny. Na tym polega mistrzostwo świata, że reżyser bezkompromisowo i poważnie dotyka najciemniejszych stron ludzkiej natury, ale jednocześnie jego filmy coś w człowieku otwierają, a nie zamykają. Chciałem, żeby wybór doktora honoris causa łódzkiej Szkoły Filmowej godził wszystkie opcje, i wariatów, i racjonalistów, klasyków i piewców nowoczesności. To dla nas zaszczyt, że Michael Haneke zgodził się ten tytuł przyjąć. On jest trochę agnostyckim kaznodzieją, zajmuje się sprawami związanymi z najgłębszymi wartościami duchowymi, którymi z różnym powodzeniem zwykle zajmuje się wiara. Haneke mówi o Bogu w świecie bez Boga.
Tytuł doktora honoris causa jest przyznawany przez łódzką Szkołę Filmową w uznaniu zasług dla życia artystycznego, naukowego, kulturalnego i społecznego w dziedzinie sztuk filmowych, telewizyjnych i teatralnych. Dotychczas zostali nim uhonorowani: Jerzy Toeplitz (1993 r.), Andrzej Wajda (2000), Roman Polański (2000), Jerzy Kawalerowicz (2000), Wojciech Jerzy Has (2000), Vittorio Storaro (2001), Jerzy Mierzejewski (2006), Zbigniew Rybczyński (2008), Tadeusz Różewicz (2010) i Martin Scorsese (2012).