Rozmowa pochodzi z archiwum tygodnika "Uważam Rze"
Pana książka ma uczyć Polaków, jak robić dobre wakacyjne zdjęcia?
Nie tylko. Książka poświęcona jest fotografii uniwersalnej w podróży. Jest witryną idei, która mi przyświeca. Aparat fotograficzny jest dla mnie pretekstem, żeby wyjść z domu, a fotografia sposobem na życie, podróżowanie po świecie i poznawanie ludzi. To realizowanie pasji i samego siebie. Jestem osobą wielofunkcyjną, bo zanim zdecydowałem się poświęcić fotografii, byłem operatorem filmowym, dziennikarzem muzycznym, motoryzacyjnym, producentem telewizyjnym i stwierdziłem, że jedyna rzecz, która daje mi najwięcej radości, to podróżowanie z aparatem i zrobienie z tego sposobu na życie.
W książce rozprawia się pan z mitami na temat fotografii, na przykład o konieczności specjalizacji.
Uważam, że nie należy się zamykać w jednej dziedzinie fotografii, jakakolwiek by ona była. Są tacy, którzy twierdzą, że tylko wąska specjalizacja pozwala osiągnąć doskonałość. Ja uważam, że style i tematy fotograficzne wzajemnie się uzupełniają i przeplatają. Jeśli robimy portrety, to robimy je na tle. Nie zawsze w studiu, na tle czarnym lub białym, ale też w plenerze, kiedy za osobą fotografowaną jest pejzaż. A nieumiejętność fotografowania pejzaży skutkuje tym, że możemy zrobić zdjęcie usadzone w pejzażu dużo lepiej. Nagle okazuje się, że tło jest zrobione bez sensu, bo całe życie skupialiśmy się tylko na portretach.