Fotografuję głową

Wywiad z Jackiem Boneckim, wybitnym fotografem, autorem wydanej niedawno książki „Fotograf w podróży”

Publikacja: 15.06.2013 01:01

Fotografuję głową

Foto: archiwum prywatne

Rozmowa pochodzi z archiwum tygodnika "Uważam Rze"

Pana książka ma uczyć Polaków, jak robić dobre wakacyjne zdjęcia?

Nie tylko. Książka poświęcona jest fotografii uniwersalnej w podróży. Jest witryną idei, która mi przyświeca. Aparat fotograficzny jest dla mnie pretekstem, żeby wyjść z domu, a fotografia sposobem na życie, podróżowanie po świecie i poznawanie ludzi. To realizowanie pasji i samego siebie. Jestem osobą wielofunkcyjną, bo zanim zdecydowałem się poświęcić fotografii, byłem operatorem filmowym, dziennikarzem muzycznym, motoryzacyjnym, producentem telewizyjnym i stwierdziłem, że jedyna rzecz, która daje mi najwięcej radości, to podróżowanie z aparatem i zrobienie z tego sposobu na życie.

W książce rozprawia się pan z mitami na temat fotografii, na przykład o konieczności specjalizacji.

Uważam, że nie należy się zamykać w jednej dziedzinie fotografii, jakakolwiek by ona była. Są tacy, którzy twierdzą, że tylko wąska specjalizacja pozwala osiągnąć doskonałość. Ja uważam, że style i tematy fotograficzne wzajemnie się uzupełniają i przeplatają. Jeśli robimy portrety, to robimy je na tle. Nie zawsze w studiu, na tle czarnym lub białym, ale też w plenerze, kiedy za osobą fotografowaną jest pejzaż. A nieumiejętność fotografowania pejzaży skutkuje tym, że możemy zrobić zdjęcie usadzone w pejzażu dużo lepiej. Nagle okazuje się, że tło jest zrobione bez sensu, bo całe życie skupialiśmy się tylko na portretach.

Pisze pan także, że profesjonalny fotograf może korzystać z trybu automatycznego i nie czyni go to gorszym.

Od początku fotografia dąży do uproszczeń. Robienie zdjęć w trybie automatycznym nie świadczy o braku umiejętności

Odkąd fotografia cyfrowa zawędrowała pod strzechy, ścierają się dwa nurty fotografowania – faktyczny i wizerunkowy, nie chcę użyć słowa szpanerski. Jedni snobują się na bycie fotografami, inni fotografami po prostu są. Jedni się nimi czują, bo kupili najnowszy i najdroższy sprzęt, inni dlatego, że jeżdżą po świecie i robią zdjęcia. W powszechnej opinii profesjonalista sam wyznacza sobie parametry techniczne, a tryb automatyczny zarezerwowany jest dla tych, którzy mają mgliste pojęcie o fotografii. Ja zawsze fotografuję w trybie automatycznym, ewentualnie w półautomatycznym. Korzystam z funkcji automatycznych, bo one sprawiają, że mogę skupić się na tym, by zdjęcie było najbardziej udane. Nie marnuję czasu na dywagacje, czy wybrałem odpowiednią czułość, czas otwarcia migawki i przysłonę. Minimalizuję ryzyko zrobienia nieudanego zdjęcia. Ktoś mógłby zapytać: skoro aparat sam robi zdjęcie, to po co fotograf? Ale jeśli założymy, że fotografia jest sztuką patrzenia i rejestrowania obrazu, dojdziemy do wniosku, że fotograf odpowiedzialny jest za znalezienie tematu, umiejętne kadrowanie i w końcu wyzwolenie migawki, wie, w którym momencie nacisnąć przycisk. I że to głowa robi zdjęcia, nie aparat.

Tymczasem rozmowy fotograficznych hobbystów są jak żywcem wyjęte z „Młodego Technika" – parametry, przesłony, czasy...

Miłośnicy takich dyskusji prześcigają się w tezach na temat jedynej słusznej drogi fotografowania – zdjęcia muszą być robione „na manualu", obiektyw jak najbardziej jasny, czyli drogi, muszą też być stałe ogniskowe po to, żeby uzyskać mityczne efekty na zdjęciach w postaci nie wiadomo jak rozmytego tła. Są zawodowcy i ci, którzy chcą się wyróżnić, niekoniecznie jakością zdjęć, ale tym, jak te zdjęcia robią albo jakim sprzętem. A prawda jest taka, że konstruktorzy aparatów zawsze dążyli do tego, by uprościć fotografię i skierować ją w stronę mas. Odkąd Eastman wprowadził materiały fotograficzne zwojowe, fotografia dąży do tego, by trafić pod strzechy, by każdy, kto ma aparat, mógł przyłożyć go do oka i zrobić zdjęcie. Zresztą definicją fotografii jest sztuka patrzenia, a nie rejestrowania obrazu za pomocą narzędzia, jakim jest aparat. Istotą nie jest to, czym fotografujemy, ale co, nie to jak, ale to, w którym momencie naciskamy migawkę, zatrzymujemy czas. Jesteśmy rozliczani z efektu, z emocji, jakie budzi fotografia. Z reguły kiedy pokazujemy zdjęcia, nie tłumaczymy się, jakim wykonaliśmy je aparatem, nikogo to nie interesuje.

Czyli wydawanie kilku tysięcy na sprzęt nie pomoże zdjęciu?

Należy dopasować swoje umiejętności do aparatu, aparat dopasować do tematu i wycisnąć z niego, ile się da. Przecież nikogo nie interesuje, że na zdjęciu czegoś nie widać, bo brakowało mi lepszego obiektywu. Nie mówimy też: zobaczcie, to jest zdjęcie wykonane najdroższym aparatem i dlatego jest wspaniałe. Nikt o zdrowych zmysłach nie powie, że zdjęcie jest super, bo zostało zrobione świetnym obiektywem.

Więc jeśli ktoś mi mówi, że zdjęcie jest super, a ja tego nie widzę, to znaczy, że nie jest takie super?

To dwie różne rzeczy. Ze zdjęciami jest trochę tak jak z muzyką. Dla jednych Bach jest niestrawną kakofonią, a Pink wirtuozerią. To kwestia tego, jak jesteśmy wyedukowani i uwrażliwieni na odbieranie obrazu. Każdy, kto myśli poważnie o fotografii, musi sobie zadać pytanie, co to jest dobre zdjęcie, i je zdefiniować, by w swojej świadomości wyznaczyć sobie punkt, do którego będzie dążył. Gdy mamy zdefiniowany cel, możemy się zacząć zastanawiać, jak go osiągnąć i jakimi środkami. Jeśli ktoś sobie założy, że dobre zdjęcie jest ostre, to dojdzie do wniosku, że potrzebny mu najdroższy aparat i najdroższy obiektyw. Tymczasem ostrość to nie jest jedyny parametr w fotografii, a przynajmniej nie najważniejszy. Takich aspektów jest więcej – np. to, co jest na tym zdjęciu zarejestrowane. Dobry fotograf swobodnie operuje językiem obrazu – wie, co fotografować oraz jak i kiedy nacisnąć spust migawki.

I może zrobić dobre zdjęcie nawet telefonem komórkowym?

Może, ale to się wiąże z ograniczeniami. Fotografia jest sztuką techniczną. Jeśli chcemy fotografować start rakiety kosmicznej, nie zrobimy tego aparatem w komórce. Podobnie gdy stoimy na wydmie i próbujemy sfotografować z bliskiej odległości rajdy samochodowe. Ale to nie zmienia faktu, że język obrazu i elementy, takie jak ostrość, perspektywa, kolor, stopień nasycenia barwy, stopień zaszumienia, perspektywa widzenia, mają znaczenie. Dobry fotograf, który wie, jakie ma ograniczenia, potrafi to tak wykorzystać, by zrobić dobre zdjęcie. Może niekoniecznie na rajdzie.

Pisze pan, że fotograf nie powinien się rozstawać ze sprzętem.

Aparat zawsze trzeba mieć ze sobą, najlepiej mały, lekki i niedrogi. Wychodzę z założenia, że nawet najtańsze aparaty mają tak rozbudowane możliwości, że pozwalają w sposób nieograniczony fotografować wiele różnych tematów. Największym atutem sprzętu powinno być to, że mamy go ze sobą cały czas, nawet nie w torbie, ale w kieszeni, i możemy w każdej chwili go wyjąć. Życie jest figlarne i coś ciekawego do sfotografowania pojawia się najczęściej wtedy, kiedy nie mamy aparatu. A jeśli nie mamy aparatu, to nie mamy zdjęć i to, że wydaliśmy na sprzęt 50 tys. zł, wcale nam nie pomoże.

Przestrzega pan też przed zbytnim afiszowaniem się ze sprzętem za granicą.

W krajach egzotycznych – Ameryki Południowej czy Afryki – drogi aparat może szybko zmienić właściciela. W dodatku zwraca na nas uwagę, nie tylko złodziei. Stwarza barierę między nami a fotografowanymi. Z profesjonalnym aparatem jesteśmy postrzegani jako profesjonalny fotograf, który przyjechał tutaj węszyć i może napytać biedy. Z aparatem kompaktowym natomiast traktuje się nas jak sympatycznych turystów, tak zafascynowanych miejscem, że muszą sobie zrobić zdjęcie na Facebooka.

Ludzie zaczynają robić zdjęcia w Polsce, a potem zapuszczają się z aparatem do Kambodży i Wietnamu. Czy tak jak pana ten aparat wygania ich w świat?

Coraz częściej, ale takich ludzi jest stosunkowo niewiele. Jesteśmy jednym z czołowych krajów jeśli chodzi o nasycenie aparatami fotograficznymi, przodujemy w tej dziedzinie w Europie, ale niewiele osób wie, jak zrobić z tego sprzętu użytek. Książkę napisałem również z myślą o nich.

Rozmowa pochodzi z archiwum tygodnika "Uważam Rze"

Pana książka ma uczyć Polaków, jak robić dobre wakacyjne zdjęcia?

Pozostało 98% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów