Fragment tekstu z archiwum "Rzeczpospolitej"
Irlandczyk, Neil Jordan, autor filmu "Michael Collins", na możliwość nakręcenia opowieści o irlandzkim bojowniku i polityku czekał czternaście lat. W ciągu tego czasu scenariusz został podobno tylko kosmetycznie przerobiony, zmienił się natomiast stosunek Jordana do Collinsa: "Dziś myślę o nim wyłącznie jak o bohaterze" - mówił reżyser w czasie premiery (1996 r.). Ale nie wszyscy jego rodacy zgadzają się z tą opinią, uznając go za terrorystę i zdrajcę.
Kim był Michael Collins? To jeden z przywódców Sinn Fein, irlandzkiej organizacji niepodległościowej, walczącej z brytyjską okupacją. Stworzył siatkę informatorów i współorganizował tzw. niewidzialną armię - Ochotników Irlandzkich (Irish Volunteers) , którzy potem stali się Irish Republican Army (IRA) . Tak skutecznie nękał Anglików, że zmusił ich do negocjacji. Ich efektem było powstanie po 700 latach brytyjskich rządów Wolnego Państwa Irlandzkiego (Irish Free State) , ale bez Irlandii Północnej. Tego irlandzcy republikanie nie mogli mu wybaczyć, uznali za zdrajcę. Collins został zastrzelony w zasadzce przez swoich rodaków w wieku 31 lat.
Jego filmowa biografia obejmuje lata 1916-22, od upadku Powstania Dublińskiego do śmierci. Podstawową oś dramaturgiczną stanowi konflikt dwóch postaw: Collinsa przedstawionego przez twórcę jako pragmatycznego człowieka czynu i Éamona de Valery, późniejszego wielokrotnego premiera (1932-59) i prezydenta (1959-73) Irlandii, doktrynera i fanatyka posługującego się głównie słowami (choć Jordan sugeruje, że miał wpływ na śmierć Collinsa) . Ponieważ "Michael Collins" jest wysokobudżetową produkcją hollywoodzką nakierowaną na masowego widza, nie mogło zabraknąć miłosnego trójkąta, a wydarzenia zainscenizowane zostały z dramatyczną siłą, wyczuciem widowiska i atrakcyjności poszczególnych scen.
Odtwarzający postać tytułową Liam Neeson (Schindler w sławnym filmie Spielberga) zagrał raczej chłopięco czarującego awanturnika, niż inteligentnego polityka, jakim musiał być w rzeczywistości jego bohater. To nie zarzut, lecz jedynie stwierdzenie faktu.