Zmiana struktury produkcji energii elektrycznej nie uchroni odbiorców przed wzrostem cen. Z danych Agencji Rynku Energii, jakie przedstawił wczoraj jej ekspert Mirosław Duda, wynika, że podwyżki nie tylko są nieuniknione, ale na dodatek bardzo wysokie. Według prognoz agencji w 2010 r. klienci indywidualni będą płacić po prawie 423 zł za megawotogodzinę, co oznacza podwyżkę o ok. 23 proc. w porównaniu z 2006 r.
W kolejnych latach ma być jeszcze drożej. W 2015 r. gospodarstwa domowe mają płacić po 490 zł za MWh, a dziesięć lat później – ok. 615 zł. Dla odbiorców przemysłowych za sześć lat ceny mają wzrosnąć do 364 zł za MWh, a w 2025 r. – o 121 zł. – To efekt rosnących wymagań ekologicznych Unii Europejskiej – wyjaśnia Mirosław Duda.
Koszty wytwarzania energii elektrycznej gwałtownie wzrosną najpierw ok. 2013 r., gdy wejdzie w życie obowiązek częściowego zakupu uprawnień do emisji gazów cieplarnianych. Potem w 2020 r., kiedy wszystkie uprawnienia będą sprzedawane na aukcjach. Agencja przygotowała swoje prognozy podwyżek, zakładając, że pozwolenie na emisję tony dwutlenku węgla będzie kosztować ok. 60 euro.
Prognozy to jeden z załączników do przygotowanych przez Ministerstwo Gospodarki „Założeń polityki energetycznej Polski do 2030 r”. Dokument za miesiąc trafi pod obrady rządu.
W dokumentach Ministerstwa Gospodarki przewidziano, że w najbliższych kilku latach popyt na energię elektryczną będzie spadał o kilka terawatogodzin rocznie. W 2010 r. zapotrzebowanie owyniesie ok. 105 TWh (podczas gdy w 2006 r. było to 112 TWh). – To efekt kryzysu i spowolnienia tempa wzrostu gospodarczego w kraju – tłumaczy Mirosław Duda.