– Coraz więcej czynników przemawia na korzyść kredytobiorców zadłużonych we frankach – mówi Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Banku. Analitycy coraz śmielej mówią, że ryzyko osłabienia złotego podobne do tego z początku roku jest coraz mniejsze. Widać to było wczoraj – wieczorem frank kosztował 2,84 zł wobec 2,88 zł rano. Osłabiło się też euro (4,31 zł) i dolar (3,08 zł).
– Złoty jest najbardziej niedowartościowany spośród walut trzech krajów naszego regionu: Polski, Węgier i Czech – oceniają ekonomiści ING Banku. Są już takie instytucje (np. londyński HSBC), które przewidują, że w grudniu za euro zapłacimy poniżej 4 zł. To oznacza także tańszego franka, który na koniec roku może kosztować 2,60 zł (jeżeli euro potanieje do 4 zł).
W takiej sytuacji miesięczna rata kredytu o wartości 300 tys. zł spadnie do 1406 zł z 1562 zł. Taki scenariusz zakłada w miarę stabilny kurs euro do franka (1,52). Ale na rynku są prognozy mówiące o osłabieniu franka do poziomu 1,55 – 1,57 za euro. To oznaczałoby, że frank w grudniu mógłby kosztować 2,50 zł. Sojusznikiem polskich kredytobiorców stał się szwajcarski bank centralny, który już kilka razy interweniował na rynku, by osłabić franka i w ten sposób pomóc eksportowi. Także stopy w Szwajcarii pozostaną, zdaniem analityków, przez dłuższy czas na rekordowo niskim poziomie (0,25 proc.). Dzięki temu wartość stawki LIBOR3M dla franka (podstawa oprocentowania kredytów hipotecznych) przez następne kilkanaście miesięcy pozostanie na poziomie niższym niż 1 proc.
Teoretycznie na korzyść zadłużonych we frankach miała działać obowiązująca od 1 lipca rekomendacja Komisji Nadzoru Finansowego. Zgodnie z nią kredyt walutowy można spłacać bez konieczności przeliczania rat na złote, czyli np. frankami kupionymi w kantorze po korzystniejszym kursie. Pozwala to wyeliminować koszt spreadu (różnicy między kursem kupna i sprzedaży waluty) stosowany przez banki. Okazuje się, że za zmianę sposobu spłaty kredytu trzeba zapłacić prowizję, a ta w niektórych bankach jest bardzo wysoka. Dlatego Fundacja Kupfranki. org pomagająca klientom banków rozpoczęła akcję pod hasłem „Aneks za rozsądną cenę”. – Opłaty są tak wysokie, że mogą zniechęcać do skorzystania z praw, jakie daje rekomendacja KNF – uważa Rafał Łyczek, założyciel fundacji.
Prowizja w Nordei to aż 0,75 proc. kwoty pozostałej do spłaty. Oznacza to, że przy 140 tys. franków kredytu wyniesie ponad 3100 zł. Natomiast w Millennium i Polbanku to 500 zł. – Banki nie zmniejszyły średniego spreadu dla franka. Od marca utrzymuje się on na poziomie 19 – 20 groszy – wyjaśnia Bartłomiej Samsonowicz z Comperia. pl.