Mimo bardzo optymistycznych komentarzy wiele wskazuje, że nagła poprawa została wywołana czynnikami jednorazowymi, które na dłuższą metę mogą nie zadziałać odpowiednio efektywnie.
Przede wszystkim do wzrostu PKB o 0,9 proc. w II kw., aż 1,3 pkt proc. dołożyła wymiana handlowa. Dzięki popytowi z Chin eksport w tym okresie wzrósł o 6,6 proc. Pomógł też plan stymulacyjny gospodarki w wysokości 264 mld dol. To pozwoliło Japończykom zwiększyć konsumpcję i wydatki rządowe.
Ogólna sytuacja wewnątrz kraju nadal nie zachwyca, a dawny lider zwyżek – modelowy przykład z wykładów makroekonomii – ciągle pozostaje w fazie uśpienia. Konsumpcja prywatna skurczyła się w II kw. aż o 0,9 pkt proc. I z tego punktu widzenia decydenci w Japonii nie mają wielu powodów do radości.
Gospodarka wciąż ma mnóstwo strukturalnych problemów, z dominującym problemem starzejącego się społeczeństwa i malejącej populacji mieszkańców. Efektem są rosnące wydatki socjalne i chroniczna deflacja, której kraj ten doświadcza od 20 lat.
Ogromny problem to dług publiczny, który od 1990 do 2005 r. wzrósł z 170 bln jenów do 530 bln (170 proc. PKB). Dzięki obniżkom stóp procentowych rząd był w stanie utrzymać koszty jego obsługi na względnie niskim poziomie. Dziś jednak możliwości skutecznego sterowania polityką monetarną w zasadzie istnieją tylko w teorii, a koszty obsługi długu cały czas systematycznie rosną o ok. 1 bln jenów rocznie. Zgodnie z przewidywaniami na koniec roku koszt obsługi długu ma wynieść ok. 25 proc. łącznych przychodów z podatków.