Niestety, „analiza” nieprofesjonalnego inwestora często sprowadza się do stwierdzenia, że skoro rośnie, to będzie rosło dalej, a skoro spada, to dalej będzie spadało. To oczywiście jest nadmiernym uproszczeniem, bo trendy na giełdzie niekiedy się odwracają. Jednak przewidzenie momentów zwrotnych jest trudne nawet dla kogoś, kto zajmuje się profesjonalnie rynkami finansowymi, a tym bardziej dla inwestora, niebędącego fachowcem. A to właśnie dla klientów, którzy nie są profesjonalistami, przeznaczone są fundusze inwestycyjne.
[srodtytul]Nie zawsze w porę[/srodtytul]
O zachowaniu inwestorów dużo mówią dane z Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami dotyczące tzw. przepływów, a więc pokazujące, czy inwestorzy wpłacali nowe środki do funduszy, czy raczej je z nich wycofywali. Najciekawsze są informacje dotyczące jednostek funduszy akcyjnych, bo to one są w największym stopniu wrażliwe na koniunkturę, więc spekulowanie nimi może przynieść największe zyski lub straty.
Od lipca 2007 r., kiedy to indeksy warszawskiej giełdy były już bardzo blisko rekordowo wysokich poziomów, do kwietnia 2010 r., z którego pochodzą ostatnie dostępne dane, łączne saldo przepływów wyniosło minus 1,5 mld zł. To oznacza, że inwestorzy wypłacili w tym czasie z funduszy akcyjnych o 1,5 mld zł więcej, niż do nich wpłacili.
Znacznie bardziej interesująco te dane wyglądają w rozbiciu na poszczególne miesiące. W lipcu 2007 r., gdy WIG20 bił historyczne rekordy, niesieni falą entuzjazmu inwestorzy wpłacili do funduszy akcyjnych 3,7 mld zł więcej, niż z nich wycofali. W kolejnych trzech miesiącach poziomy indeksów na GPW były nadal bardzo wysokie, ale inwestorzy wciąż byli chętni do zakupów. Od sierpnia do października saldo przepływów wyniosło 2,3 mld zł (o tyle nabycia przekroczyły umorzenia). Inwestorzy popełnili więc klasyczny błąd, zwiększając zakupy jednostek tuż pod koniec hossy.
Kolejne trzy miesiące przyniosły zdecydowaną zmianę. Rynek się załamał, a wielu inwestorów postanowiło wycofać się z funduszy akcyjnych. Saldo przepływów w listopadzie 2007 r. wyniosło minus 1,8 mld zł, a w styczniu aż minus 6,5 mld zł. Co ciekawe, w grudniu 2007 r. na rynku nieznacznie przeważali optymiści, którzy najwyraźniej uznali, że listopadowe spadki były jedynie korektą.