Jak to możliwe, że w erze tak ścisłej kontroli ze strony międzynarodowych instytucji finansowych zatrudniających tysiące najlepszych analityków nikt nie zauważył nierozważnej polityki banków i rządów i oznak zbliżającego się kryzysu?
W ogniu krytyki znalazły się ostatnio dwie potężne instytucje: Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Europejski Bank Centralny. Ten pierwszy zlecił nawet analizę popełnionych błędów, którą sporządził Moises Schwarz, meksykański ekonomista mianowany przez waszyngtońską instytucję na szefa Independent Evaluation Office.
Schwarz i jego ludzie przeprowadzili setki wywiadów, żeby sprawdzić, jak do tego doszło. Wnioski Meksykanin przedstawił w Brukseli w czasie fascynującej debaty zorganizowanej przez instytut Bruegel.
– Nie było żadnej presji politycznej ani ze strony władz MFW, ani ze strony udziałowców na ukrywanie prawdy. Nie brakowało też danych – mówił Schwarz.
Mimo wielu starań nie udało się wykryć spisku. Prawda okazała się banalna i porażająca: niewydolność wielkiej instytucji i rutyna jej pracowników sprawiły, że nikt nie zauważył zbliżającego się kryzysu.