Leszek Wąs, antykwariusz, polskim rynku sztuki

Na naszym rynku panuje swoista monokultura. Klienci kupują wyłącznie polonika. Rynek sztuki dawnej jest w kiepskiej sytuacji, przeżywa stagnację - mówi Leszek Wąs, antykwariusz.

Publikacja: 31.10.2013 01:11

Rz: Od 1991 roku prowadzi pan ceniony antykwariat w Bielsku-Białej. Jest pan z wykształcenia ekonomistą i, co rzadkie w krajowej branży antykwarycznej, studiował pan historię sztuki. Jest pan także kolekcjonerem. Jak z pana perspektywy będzie wyglądał polski rynek sztuki i antyków za 10 lat?

Leszek Wąs:

Nie będzie moim zdaniem istotnych zmian. Na naszym rynku panuje swoista monokultura. Klienci kupują wyłącznie polonika. Rynek sztuki dawnej jest w kiepskiej sytuacji, przeżywa stagnację. Utrzyma się ekspansja sztuki najnowszej. Jest to tendencja ogólnoświatowa, ale u nas wynika również z prozaicznej przyczyny: jest tak niska podaż sztuki dawnej, że nie ma czym handlować.

Dlaczego kupujemy tylko polonika?

To bardzo złożone zagadnienie. Na pytanie to powinni odpowiedzieć: historyk kultury, socjolog i pewnie kilku innych specjalistów. W Muzeum Narodowym we Wrocławiu zakończyła się niedawno doskonała wystawa malarstwa rodziny Bruegelów. Zaprezentowano na niej obrazy z prywatnych kolekcji z  wielu krajów świata. Nie było ani jednego obrazu z polskich prywatnych zbiorów. W sensie czysto ekonomicznym w naszych dziejach było wielu Polaków, których było stać na zakup europejskiej sztuki, ale kupowali jej mało, a dziś prawie wcale tego nie robią. Sądzę, że pokolenie, które dopiero wchodzi do biznesu, będzie bardziej otwarte na świat, w tym na sztukę. Nowe pokolenie podróżuje, obserwuje styl życia bogatych ludzi.

Z moich obserwacji wynika, że większość krajowych kolekcjonerów sztuki dawnej to osoby, które dorastały jeszcze w warunkach PRL. Ludzie ci żyją w etosie historyczno-patriotycznym, zbierają polską sztukę,  najchętniej o treści batalistycznej. Brakuje im ciekawości innych kultur, szerszych horyzontów, oczytania w światowej, przebogatej przecież literaturze przedmiotu. Powiedzmy wprost, ich zainteresowania są dosyć prowincjonalne.

Są przykłady dające nadzieję na zmiany.

W  listopadowym wydaniu renomowanego pisma „Weltkunst" zamieszczono ekskluzywny artykuł poświęcony Grażynie Kulczyk pod tytułem „Cool Polonia – najbogatsza Polka pokazuje swoją kolekcję". Na fotografiach widać nowoczesną willę kolekcjonerki wypełnioną dziełami sztuki współczesnej uznanych artystów zagranicznych i polskich. W opinii Grażyny Kulczyk (którą w pełni podzielam) taka równoległa prezentacja sztuki polskiej i światowej jest jedynym skutecznym sposobem promowania polskiej sztuki poza granicami kraju.

Czy dostrzega pan na naszym rynku jakiś asortyment niedoszacowany, który można nadal kupować w okazyjnych cenach?

Nasi antykwariusze w większości mają dość ograniczone kompetencje. Pewnym usprawiedliwieniem jest brak na rynku przedmiotów, na podstawie których mogliby się uczyć. Dlatego nadal trafiają się w handlu przedmioty nierozpoznane, które na światowym rynku byłyby natychmiast docenione. Z zasady nie są to polonika. Stale spotykam takie przedmioty. Może nie tak często jak 10 lat temu, ponieważ teraz Internet umożliwia natychmiastowy przepływ informacji, w tym również w postaci zdjęć. Gdy nie było Internetu, świadomi pośrednicy wynajdywali takie przedmioty, kupowali je tanio w Polsce i natychmiast sprzedawali na zachodzie, zwykle z dużym zyskiem. Dzisiaj ceny się wyrównały i Polska stała się importerem sztuki, szczególnie poloników.

Zapytam zatem o konkretnych twórców. W polskim malarstwie międzywojennym są artyści wyraźnie niedoszacowani, np. Włodzimierz Bartoszewicz czy Tadeusz Pruszkowski.

Nie musimy zajmować się konkretnymi przykładami. Generalnie cała sztuka polska jest niedoszacowana na tle sztuki innych krajów. Wynika to z kilkudziesięcioletniej izolacji, odcięcia od rynku światowego.  Ale to nie jedyna przyczyna. Nie mamy tradycji kolekcjonerskich, takich jak europejskie kraje, z którymi chętnie się porównujemy. Nie kupujemy sztuki nie tylko dlatego, że nie mamy pieniędzy.  Powodów jest więcej i to głównie natury nieekonomicznej.

Powiem rzecz niepopularną. Nie jesteśmy krajem kultury zachodniej w dosłownym znaczeniu. Żyjemy na obszarze pewnego, nazwijmy to, rozrzedzenia tej kultury.  Dr Michał Mencwel z Uniwersytetu Adama Mickiewicza  w Poznaniu opublikował książkę pod tytułem: „Skarbce natury i sztuki, prywatne gabinety osobliwości, kolekcje sztuki i naturaliów na Śląsku w wiekach XVII i XVIII". To pouczająca lektura, z bogatą bibliografią. Szczegółowo omawia środowisko wrocławskich i  innych śląskich kolekcjonerów, którzy w niczym nie ustępowali kolekcjonerom w Niderlandach, Niemczech lub Włoszech.

Nie mieliśmy mieszczaństwa, które w innych krajach zamawiało dzieła sztuki i rzemiosło do kolekcji lub do dekoracji.

U nas długo dominowały struktury feudalne i agrarny charakter gospodarki. Mieszczaństwo nie wykształciło się, a na pewno nie było na tyle silne, żeby stać się motorem rozwoju przemysłu oraz rynku sztuki. Podwaliny pod rewolucję przemysłową na zachodzie położyło, mówiąc w koniecznym skrócie, mieszczaństwo. Przemysłowcy czy mieszczanie mieli kapitał na zakupy.

Mamy do odrobienia cywilizacyjne zaległości.

Tak, tylko świat nie stoi w miejscu. Na zachodnim rynku sztuki i antyków też zachodzą zmiany. Obserwuję w Anglii, Austrii, a zwłaszcza w Niemczech kryzys handlu galeryjnego. Wiele firm upadło i zamykane są następne, pisze o tym tamtejsza fachowa prasa. Dominuje sprzedaż na aukcjach i w Internecie. To zapewne wpływa na tradycyjne wzory zachowań kolekcjonerów rozwijane od XVII stulecia. Antykwariaty i galerie bronią się przed dominacją domów aukcyjnych poprzez organizowanie profesjonalnych targów sztuki i antyków. Na takich imprezach robiona jest większość obrotów. Może się zdarzyć, że polski rynek sztuki przeskoczy pewien etap rozwoju i wtedy łatwiej dogonimy świat.

Jakie bodźce mogą wyzwalać zmiany na naszym rynku?

Ekonomia i edukacja z naciskiem na to drugie. Powiększanie się klasy średniej. Większa i lepsza współpraca państwowych muzeów z prywatnymi kolekcjonerami. Niedawnym tego przykładem była wystawa prywatnej kolekcji fajansu we Wrocławskim Muzeum Narodowym. Kolekcję stworzył prawnik zasłużony w odzyskiwaniu polskich strat woje nnych, prof. Wojciech Kowalski. Teraz zobaczymy tę kolekcję w Gliwicach. Jest więcej dobrych przykładów współpracy muzeów z kolekcjonerami.

Takie wystawy cieszą się dużą frekwencją. Jeśli ktoś pod wpływem takich wystaw zostanie kolekcjonerem lub zacznie kupować dla dekoracji, będzie to miało pozytywny wpływ na rynek.

Co pan kolekcjonuje?

Nie zbieram malarstwa, ponieważ wymaga ono dużych środków na zakupy. Rzemiosło artystyczne jest bardziej dostępne. Pokutuje u nas przekonanie, że dziełem sztuki jest przede wszystkim lub wyłącznie malarstwo. Wynika to m.in. z faktu, że polskie muzea prezentują prawie wyłącznie malarstwo. Nie działają u nas muzea rzemiosła artystycznego lub są w odwrocie. A właśnie muzea rzemiosła edukują, jak ważne jest piękno w życiu codziennym. Zachęcam do odwiedzania bardzo dobrej, pozostającej pod opieką świetnych fachowców ekspozycji rzemiosła w Muzeum Narodowym w Krakowie.

Interesują mnie przedmioty głównie z okresu od XVI do XVIII wieku. Ale ostatnio, dzięki mojej córce, zawiesiłem w domu kilka obrazów młodych absolwentów krakowskiej ASP i będę to kontynuował.

W ciągu ostatnich lat pana antykwariat się zmienił.

Z powodu gwałtownej podwyżki czynszu przez  miasto musiałem zrezygnować z lokalu z oknem wystawowym. Mam teraz mniejszy lokal na piętrze. Mam zdecydowanie mniej przedmiotów, ale za to chyba są ciekawsze niż poprzednio.

Bazuję na współpracy z grupą kolekcjonerów i z muzeami. Niedawno do Muzeum Narodowego w Gdańsku sprzedałem bardzo dobrzy zegar kaflowy z XVIII wieku. Muzeum Zamkowe w Malborku kupiło ode mnie kilka przedmiotów z cyny. Współpraca z muzeami nie jest łatwa, gdyż jak wiadomo nie mają wystarczających funduszy na zakupy.

W zeszłym  miesiącu sprzedałem ładną szafę sieniową z XVIII wieku. Szafa została zapłacona, ale czeka na odbiór, bo nadal  remontowana jest zabytkowa sień, gdzie ten mebel ma stać. Mam kilku klientów, którzy kupili zamki, remontują je i zbierają wyposażenie wnętrz z danej epoki.

Rz: Od 1991 roku prowadzi pan ceniony antykwariat w Bielsku-Białej. Jest pan z wykształcenia ekonomistą i, co rzadkie w krajowej branży antykwarycznej, studiował pan historię sztuki. Jest pan także kolekcjonerem. Jak z pana perspektywy będzie wyglądał polski rynek sztuki i antyków za 10 lat?

Leszek Wąs:

Pozostało 96% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy