Dziś po godzinie 22 naszego czasu (dokładnie o 16:10 na Florydzie) firma Elona Muska, SpaceX podejmie kolejną próbę sprawdzenia swojej najnowszej rakiety Falcon 9. Poprzednia próba przeprowadzona w styczniu zakończyła się niepowodzeniem. Człon rakiety, który miał wylądował na specjalnie do tego przeznaczonej barce, zamiast delikatnie zbliżyć się do jej powierzchni, rozbił się i eksplodował.
Pojazdy SpaceX mają za zadanie przetestować nową metodę zaopatrywania Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Zamiast tracić drogie części rakiet odpowiedzialne za wynoszenie kapsuły z ładunkiem na orbitę, można wyposażyć je w mechanizm umożliwiający lądowanie i bezpiecznie sprowadzać na ziemię. W tym przypadku grunt zastępuje jeszcze zdalnie sterowane pływające lądowisko o wymiarach 91,5 na 52 metry, które podczas dzisiejszej próby znajdzie się mniej więcej w odległości 320 kilometrów na wschód od Florydy.
Konieczne usprawnienie
Elon Musk chce znacznie usprawnić loty w kosmos. Wiadomo, że takie orbitalne taksówki będą konieczne na przyszłość. Że poprzez niestabilność polityczną i nieprzewidywalną sytuację na linii Moskwa-Waszyngton trudno liczyć na stałą pomoc Rosjan i w każdej sytuacji korzystać z ich kosmodromów. Komercyjne loty kosztują obecnie miliony dolarów, głównie dlatego, że traci się podczas nich przeważającą część całej rakiety. Pierwszy człon po zakończeniu swojego zadania wpada do morza i nie jest już do niczego przydatny. W przypadku rakiety Falcon 9 68-metrowa rakieta o średnicy 3,7 metrów wynosi kapsułę Dragon z ładunkiem 2,36 tony przeznaczonym bezpośrednio na stację kosmiczną. Pierwszy człon, który ma wylądować na barce, mierzy 42 metry i wraca na ziemię z wysokości 80 kilometrów. Po osiągnięciu prędkości 4600 km/h zwalnia do zaledwie 7,2 km/h i ląduje na czterech szeroko rozstawionych nogach. Przynajmniej taki jest plan.
Falcon 9 miał startować w poniedziałek, jednak groźna chmura burzowa uniemożliwiła bezpieczny start. Dziś wieczorem poznamy wyniki kolejnej próby, jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, astronauci na ISS będą mogli już niedługo cieszyć się z nowego ekspresu do kawy, dzięki któremu sami przygotują sobie kosmiczne ISSpresso (od nazwy International Space Station, Międzynarodowej Stacji Kosmicznej).
Elonowi Muskowi zależy na oszczędnościach. Dotychczasową technologię rakiet porównuje do sytuacji, w której wyrzucano by do morza nowy jumbo-jet 747 po jednym zaledwie locie z USA do Londynu. Budowa jednego Falcona 9 wymaga nakładów w wysokości 54 mln dolarów, ale już sam koszt paliwa na jeden lot z zaopatrzeniem to jedynie 200 tys. dolarów. O jeszcze większych oszczędnościach w kosmicznych podróżach marzą inni przedsiębiorcy.