O fenomenie „Korony królów” napisano już dziesiątki tekstów i wydawało się, że w tym kontekście nic nie może już zaskoczyć. A tu proszę. Teraz ofiarami internetowego hejtu stały się aktorki, które rozebrały się w historycznej telenoweli. Do tej pory były dwie takie sceny, obie bardzo subtelne, bez dosłowności. A jednak aktorki, które w nich zagrały, skarżą się na nieprzyjemne i seksistowskie komentarze w sieci.
Oczywiście można by się zastanawiać, co mają w głowach ludzie, którzy protestując przeciwko uprzedmiotawianiu kobiet, kobiety obrażają, ale przecież odpowiedź jest prosta: mają w głowie politykę. Jest z nimi tak jak w starym dowcipie o Jasiu, któremu wszystko się z d… kojarzyło, tyle że im nawet nagość kojarzy się ze znienawidzonym rządem.
Przecież gdyby „Korona królów” była pokazywana nie przez TVP, tylko przez inną stację telewizyjną, nikt by nie zwrócił szczególnej uwagi ani na aktorstwo, ani na scenariusz. Ale że prezesem stacji jest Jacek Kurski, swego czasu polityk prawicy, a w Polsce toczy się polityczna wojna, w której nikt nie bierze jeńców, to reakcje są takie, jakie są. Często chamskie i agresywne. Zupełnie nieadekwatne do sytuacji.
Sam tego zresztą doświadczyłem, kiedy – dodajmy, że rzecz się działa w radiowym programie satyrycznym – stanąłem w obronie hejtowanych aktorek. Powiedziałem tylko, że nie bardzo rozumiem te negatywne emocje, a w ogóle to jestem za tym, żeby w polskich serialach było więcej negliżu. Jako że w tej dziedzinie Polki nie mają się czego wstydzić. I tak zostałem seksistą.
Wiedziałem, że umiejętność czytania ze zrozumieniem nie jest w Polsce powszechna, ale słuchanie ze zrozumieniem – wydaje się – powinno być łatwiejsze. Chociaż. W zasadzie. Gdyby te słowa padły w innej rozgłośni, uznano by je za żart. W Polskim Radiu, którego władze musiała zaakceptować nowa sejmowa większość, to seksizm. Mimo to w kwestii Polek w negliżu, jakkolwiek ów negliż byłby polityczny, nie zmieniam zdania.