Być może ze względu na brak istotnych danych makro ze świata wczorajsza sesja na warszawskim parkiecie była znacznie spokojniejsza niż przez dwa ostatnie dni minionego tygodnia, kiedy to WIG stracił łącznie aż 6,5 proc.
Indeksy krążyły wokół poziomu piątkowego zamknięcia, chwilami były nawet sporo na plusie. I właściwie do ostatniego momentu nie było wiadomo, czy poniedziałek przyniesie choćby symboliczne odbicie.
Niestety ostatecznie nic z tego nie wyszło i posiadacze akcji mają za sobą kolejny nieudany dzień. Co prawda straty tym razem są stosunkowo niewielkie (WIG spadł o 0,44 proc., a WIG20 o 0,29 proc.), ale zła passa nie została przerwana. Co gorsza, WIG osunął się poniżej dołka z 3 listopada (37 391 pkt), który stanowił dla zwolenników analizy technicznej kolejny ważny poziom wsparcia.
Jak się okazało, bliskość tej bariery wcale nie zmobilizowała kupujących. Seria negatywnych sygnałów z minionego tygodnia jeszcze się wydłużyła. Straty względem tegorocznego szczytu powiększyły się do ponad 10 proc.
Teraz zwolennicy analizy technicznej kolejnych poziomów wsparcia mogą upatrywać na wysokości 37 045 pkt (dołek z 2 października) oraz 35 883 pkt (dołek z połowy września). Jeśli i tym razem byki zmarnują szansę na odbicie, to bardzo trudno będzie obronić tezę mówiącą, że ciągle mamy jeszcze średnioterminowy trend wzrostowy.