Gry logiczne (czy inaczej mówiąc – abstrakcyjne) częściej kojarzą się z rywalizacją niż kooperacją. W końcu mamy w nich do czynienia z wariacją na temat klasycznych gier planszowych (od szachów, przez mandalę, po tryktraka), gdzie nie ma miejsca na żadne fajerwerki graficzne czy przeładowanie klimatem. Ot, minimalistyczne elementy (idealnie pasujące do beżowego salonu z Ikei), w niezbyt dużej liczbie, jakaś plansza i pojedynek umysłów, przesuwających elementy, aby pokonać (lub nawet zmiażdżyć) swojego przeciwnika. Niemal jak dawni chińscy stratedzy, którzy nad planszą do go lub Xiangqi (ichniejsze szachy) wprawiali się w strategicznym rzemiośle. Jak wspólnie rozwiązuje się jakąś logiczną zagadkę, to zazwyczaj przenosimy się już w obszar gier dedukcyjnych, gdzie kluczowe są łamigłówki i zagadki. Na szczęście twórcy gier bez prądu wciąż są jeszcze w stanie nas zaskoczyć i zaserwować jakiś gatunkowy twist, nawet w tak wymagającej materii, jak gry logiczne.