Akcje początkowo zanurkowały, ale po wypowiedziach szefa włoskiego rządu Silvia Berlusconiego zaczęły odrabiać straty. Zapowiedział on, że nie dopuści do spekulacyjnych ataków na włoskie banki. – Nie zgodzę się, żeby obywatele włoscy stracili choćby euro ze swoich depozytów – zadeklarował. Dodał, że mimo kryzysu na globalnym rynku finansowym „we Włoszech nie ma żadnych elementów budzących niepokój”.
Papiery UniCredit tracą na wartości od początku tygodnia. Przecena była tak gwałtowna, że notowania właściciela największego polskiego banku Pekao SA były zawieszane codziennie. W ciągu ostatniego roku kapitalizacja spółki stopniała o ponad połowę.
Wczoraj handel papierami UniCredit był zawieszony przez większą część dnia. Na zamknięciu cena akcji wzrosła o ponad 11 proc., do 2,91 euro. Kryzys w banku zaczął się od pogłosek, że UniCredit ma spory, wart 120 milionów euro, pakiet obligacji upadłego niedawno amerykańskiego banku inwestycyjnego Lehman Brothers.
Pojawiła się nawet plotka, że prezes grupy Alessandro Profumo odejdzie ze stanowiska. Profumo natychmiast zapewnił wczoraj w jednej z włoskich stacji telewizyjnych, że odejść nie zamierza, a bank jest „solidny i zdrowy”. Nie potwierdził jednak, że zrealizuje cele postawione na 2008 rok.
Na rynku słychać nieoficjalnie, że do przejęcia kontroli nad UniCredit przymierza się hiszpańska grupa bankowa Santander. Tej informacji nie potwierdza jednak prezes banku. Alessandro Profumo oświadczył wczoraj, że nie wie nic na temat oferty grupy Santander na UniCredit.