– Gaz musi płynąć. Jeśli sprawa nie zostanie rozwiązana w ten weekend, będziemy musieli przyjrzeć się punkt po punkcie stosunkom z Ukrainą i Rosją – ostrzegł w piątek rzecznik Komisji Europejskiej Johannes Laitenberger. – Cierpliwość UE w sprawie gazowego konfliktu się wyczerpała – dodał Mirek Topolanek, premier Czech sprawujących przewodnictwo w UE.
Po spotkaniu z premierem Słowacji Robertem Fico Topolanek stwierdził, że planowane na sobotę rozmowy między Rosją a Ukrainą powinny mieć charakter dwustronny, z przedstawicielem UE jako obserwatorem, bez uczestnictwa innych państw, by nie dzielić Unii. – Odegramy rolę trzeciej strony, która będzie służyć jako łącznik – podkreślił Topolanek, dodając, że Unia w tej sprawie mówić będzie jednym głosem.
Tymczasem prezydent Bułgarii Georgi Pyrwanow wezwał do przyśpieszenia realizacji projektu Nabucco mającego stworzyć alternatywę dla rosyjskich dostaw. – Gazociąg Nabucco jest nie tylko technicznym połączeniem rur, lecz nową polityką Zachodu wobec krajów regionu Morza Czarnego i Kaspijskiego – uznał.
Spełnienie ultimatum Unii w sprawie wznowienia dostaw gazu jeszcze w ten weekend może być trudne. Strony konfliktu nie są bowiem skore do kompromisu. W piątek prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew ponownie zarzucił Ukraińcom kradzież surowca, a premier Władimir Putin powiedział, że Moskwa nie ma zamiaru płacić za technologiczny gaz do podtrzymania ciśnienia w ukraińskich gazociągach.
Jako wyjście z sytuacji Putin zaproponował utworzenie konsorcjum firm odbierających gaz płynący tranzytem przez Ukrainę (z udziałem niemieckiego E.ON Ruhrgas i francuskiego GDF Suez). Jego uczestnicy mieliby pokryć koszty zakupu gazu technicznego, a wtedy Ukraina mogłaby uruchomić rurociągi i tranzyt. Rosjanie zaproponowali nawet, że sprzedadzą surowiec na ten cel po cenie 450 dol. za 1000 m sześc. O tym pomyśle poinformował w piątek wiceprezes Gazpromu Aleksander Miedwiediew po spotkaniu z szefem włoskiego koncernu ENI.