Nastroje na giełdzie wciąż są złe. Inwestorzy szerokim łukiem omijają akcje, o czym świadczą niskie obroty, rzadko przekraczające 1 mld zł. Z dala od giełdy trzymają się również klienci funduszy inwestycyjnych. Do kupowania akcji nie zabierają się też otwarte fundusze emerytalne.
Ale jeszcze w tym roku sytuacja powinna się zmienić. Przede wszystkim wkrótce skończą się wysokie odsetki od lokat bankowych i eldorado na rynku obligacji. Bankowi analitycy szacują, że już na wiosnę stopy procentowe w Polsce spadną z obecnych 4,25 do 3 proc. To spowoduje, że lokowanie pieniędzy w obligacjach i w bankach przestanie być opłacalne tak jak dotychczas.
W poszukiwaniu większych zysków trzeba będzie powoli wracać na rynek akcji. Na razie zniechęca do tego niepewna sytuacja wielu giełdowych spółek. Niektóre pewnie zbankrutują. Wniosek o ogłoszenie upadłości z możliwością układu zgłosiły już Odlewnie i Krosno. Swarzędz przymierza się do likwidacji. Ale z drugiej strony obniżki stóp procentowych powinny pomóc tym firmom, które mimo kryzysu jakoś sobie radzą.
Odbicia na giełdzie nie należy spodziewać się w najbliższym czasie. Warto jednak ten rok poświęcić na kupowanie względnie tanich akcji. Nawet jeśli kursy jeszcze spadną (a jest to prawdopodobne), systematyczne inwestowanie w akcje czy jednostki funduszy powinno się opłacić. Tak było w ciągu ostatnich dwóch lat z walutami, które okazały się prawdziwym hitem. Systematyczne kupowanie dolarów i euro, dzięki uśrednieniu ceny zakupu, pozwoliło zarobić przeszło 30 proc.
Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI, ma nadzieję, że bessa skończy się w połowie bieżącego roku. Latem będzie można więc powrócić na rynek akcji. Ale trzeba wybierać spółki o solidnych fundamentach i dobrze zarządzane.