– Zmieniam wystraszone koty w tygrysy – mówi Grzegorz Rogala, szef warszawskiej firmy Concordia, oferującej szkolenia motywacyjne z chodzeniem po ogniu włącznie. – Spacer po rozżarzonych węglach to naprawdę silne przeżycie. Inaczej potem wyglądają zadania nie do wykonania – dodaje. Przyznaje, że przechadzka może być niebezpieczna. Nieprawda, że jak raz się udało, to będzie tak zawsze.
Przekonała się o tym Ewa Pawlak, dyrektor marketingu z Centrum Kredytowego Multispektrum w Warszawie. Na kursie Rogali przeszła po ogniu. Jednak potem na szkoleniu zorganizowanym przez inną firmę w Austrii poparzyła sobie stopy. – Nie przyszło mi do głowy, że coś takiego może się zdarzyć. Austriacki trener nie zadbał o nas pod względem psychicznym i źle przygotował trasę. Ludzie się poparzyli, był ból i żal – wspomina. Twierdzi jednak, że przejście po węglach rozżarzonych do kilkuset stopni daje niesamowitą moc. – To mi pomogło podjąć ważne życiowe decyzje, na które wcześniej bym się nie zdobyła – mówi.
Nic dziwnego, że firmy chętnie sięgają po ekstremalne warsztaty, które dają natychmiastowy efekt. Gdy do zrealizowania są wyśrubowane plany sprzedaży, a konkurencja staje się coraz ostrzejsza, trzeba tak poruszyć ludzi, tak ich emocjonalnie napompować, aby potem traktowali 10-procentowy wzrost sprzedaży napoju czy ubezpieczeń, jak swą życiową misję. – Nie dasz rady? Jak to nie dasz! – przeszedłeś przecież po tych węglach i rozbitych butelkach, choć mówiłeś, że to niemożliwe!
[srodtytul]Motywacja w pigułce[/srodtytul]
W wyszukiwarkach internetowych można znaleźć dziesiątki firm, które mają w ofercie spacery po rozżarzonych węglach, zwane czasem z angielska firewalking. Tomasz Barłożek, szef częstochowskiej spółki Perun: – Pracownia motywacji, ma w ofercie jedno- i dwudniowe warsztaty połączone nie tylko z chodzeniem po ogniu, ale i tłuczonym szkle. Firmy najczęściej zamawiają motywację w pigułce, czyli kilkugodzinne zajęcia zakończone właśnie spacerem po żarzących się węglach.