W minionym tygodniu na giełdach mieliśmy kilka poważnych tąpnięć. Strach inwestorów po kataklizmie, jaki nawiedził Japonię, spotęgowało zagrożenie związane ze skażeniem radioaktywnym tego kraju. Dodatkowo konflikt w Libii nie służył inwestowaniu w ryzykowne aktywa.
W efekcie w środku tygodnia na niektórych rynkach mieliśmy spadki porównywalne z tymi po upadku banku Lehman Brothers we wrześniu 2008 roku.
W takich okolicznościach rynki wschodzące poradziły sobie całkiem dobrze. Wprawdzie główny indeks MSCI EM stracił na wartości ponad 1 proc., ale na przykład giełdy europejskie wyszły z opresji praktycznie bez szwanku.
Również odpływ kapitału z rynków wschodzących nie był aż tak duży, jak można by było tego oczekiwać.