Niemcy chcą silnego państwa

Obywatele RFN chcą w gospodarce więcej państwa, które ma ich chronić przed złymi kapitalistami

Publikacja: 22.04.2011 04:10

Szef Deutsche Banku Josef Ackermann wciąż uchodzi za symbol neoliberalizmu. A partia CDU Angeli Merk

Szef Deutsche Banku Josef Ackermann wciąż uchodzi za symbol neoliberalizmu. A partia CDU Angeli Merkel ściga się z SPD w piętnowaniu bankowców, którzy doprowadzili do ostatniego kryzysu

Foto: AFP/DDP

Niemcy powinni być szczęśliwi i zadowoleni. Zarabiają niemało, mają świetną służbę zdrowia, doskonałe systemy socjalne. Nie wychodzą na ulice w marszach protestacyjnych przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego jak Francuzi. Strajkują też rzadko i jakby niechętnie, chociaż mają prężne związki zawodowe, dla których nie jest problemem sfinansowanie każdego strajku.

Niemiecka gospodarka ma się doskonale, bezrobocie jest najmniejsze od 20 lat i z przyczyn demograficznych będzie zapewne jeszcze mniejsze. Wielu niemieckich emerytów spędza czas w swych domach czy mieszkaniach w pobliżu ciepłych plaż Morza Śródziemnego. Powodzeniem cieszą się luksusowe samochody. Nie należą do rzadkości dwa, a nawet trzy wypady wakacyjne w roku.

Co więcej, oszczędni Niemcy są rekordzistami świata w oszczędzaniu – co świadczy o tym, że mają z czego. Zgromadzili już na kontach bankowych 591 mld euro (według stanu na początek ubiegłego roku), co stanowi jedną czwartą PKB, zapewniając sobie tym sposobem poczucie osobistego bezpieczeństwa.

Źródła niezadowolenia

Trudno powiedzieć, aby nasi sąsiedzi nie doceniali faktu, że powodzi im się co najmniej nieźle. Ale z każdego sondażu czy licznych analiz socjologicznych wyłania się obraz społeczeństwa niezadowolonego, pesymistycznego, narzekającego i utyskującego przy każdej nadarzającej się okazji.

Pierwszy z brzegu przykład. Gdy kilka lat temu w kraju panowało rekordowe bezrobocie, połowa pytanych przez Fundację Bertelsmanna twierdziła, że dzieje się bardzo źle, a niemiecki system gospodarczy nie jest sprawiedliwy. Trzy lata później, gdy bezrobotnych było już o 1,5 mln osób mniej, liczba niezadowolonych wzrosła do dwu trzecich. Nie od dzisiaj obywatele RFN w hierarchii wartości wyżej stawiają ideał sprawiedliwości społecznej niż pojęcie wolności osobistej.

– Obywatele wierzą święcie w niemiecki model społecznej gospodarki rynkowej i są przerażeni, że odchodzi w przeszłość i zastąpić go może gospodarczy liberalizm, którego boją się jak ognia – tłumaczy Klaus Zimmermann, szef Instytutu Przyszłości Pracy (IZA).

Koncepcja społecznej gospodarki rynkowej została wprowadzona w życie przez Ludwiga Erharda, ojca niemieckiego cudu gospodarczego, który rozpoczął się reformą walutową trzy lata po II wojnie światowej. Od tego czasu stała się niemal państwową ideologią RFN.

Tak jest do dzisiaj. W powszechnym przekonaniu to właśnie modelowi społecznej gospodarki rynkowej Niemcy zawdzięczają nie tylko dobrobyt, ale i wszystkie instytucje państwa opiekuńczego. Mają one swój początek jeszcze w czasach kanclerza Bismarcka z jego systemem ubezpieczeń zdrowotnych, emerytalnym czy dla bezrobotnych. Takiego państwa pragną Niemcy.

– W społecznej gospodarce rynkowej widzą gwarancje społecznej solidarności, egalitaryzmu, równych szans i sprawiedliwości społecznej. Ale nie znaczy to, że chcą socjalizmu – zapewnia Klaus Zimmermann.

Jak wynika z badań, 43 proc. Niemców jest do dziś przekonanych, że formuła społecznej gospodarki rynkowej jest szczytowym osiągnięciem myśli ekonomicznej i lepszego jeszcze nie wymyślono. Ponad dwie trzecie obywateli jest przekonanych, że w dzisiejszych Niemczech model ten jest skutecznie realizowany.

Równocześnie chcą jednak dalszego jego utrwalania. Niemcy kładą przy tym zdecydowanie większy nacisk na socjalny komponent tego modelu, niż na drugi jego element w postaci gospodarki rynkowej. Traktują go z największą nieufnością, kojarząc nierzadko gospodarkę rynkową z neoliberalizmem gospodarczym, piętnowanym z wyszukaną erudycją nie tylko przez polityków lewej strony sceny politycznej.

Za żywy symbol neoliberalizmu uchodzi nadal w Niemczech Josef

Ackermann, szef Deutsche Banku. Jest bez żadnej przesady wrogiem publicznym nr 1. Zresztą komisja Senatu USA obarczyła właśnie Deutsche Bank, a także amerykański Goldman Sachs odpowiedzialnością za manipulacje na rynku kapitałowym, które doprowadziły do ostatniego kryzysu finansowego.

Obawa przed neoliberalizmem

Prądom neoliberalnym w gospodarce przypisują obywatele RFN wszelkie zło ostatnich lat. Nie chodzi przy tym wyłącznie o przyczyny ostatniego kryzysu finansowego. Niemcy są przekonani, że ich państwo dryfuje w złym kierunku. Przede wszystkim dlatego, że przeciętni obywatele od lat nie odczuwają poprawy poziomu życia w sytuacji, gdy rosną dochody elit.

Zajrzyjmy do statystyk. Wynika z nich niezbicie, że obywatele RFN nie mają zbytnich powodów do radości. Od dziesięciu lat ich realne dochody stoją w miejscu. O ile w 2001 r. przeciętny roczny dochód wynosił 18,8 tys. euro, o tyle obecnie jest to 18,9 tys. W 2001 r. godzinne wynagrodzenie netto wynosiło 12,26 euro, a dziewięć lat później 14,05 euro.

Jeżeli przyjąć poziom cen z 1950 r. za 100, to w 2000 r. wartość tego wskaźnika wynosiła 409, a w 2009 r. już 473. Już z tego wynika, że Niemcom się nie polepszyło.

Jeszcze lepiej widać to na przykładzie koszyka dóbr i usług, na który w 1950 r. trzeba było pracować 60 minut. W 1991 r. już tylko 11,3 min, ale dokładnie tyle samo w 2009 r., a więc niemal 20 lat później. Rok 1950 występuje w tych porównaniach nieprzypadkowo. Wtedy widoczne już były pierwsze rezultaty reform Erharda, forpoczty przyszłego cudu gospodarczego. Współcześni Niemcy domagają się kolejnego cudu i wiedzą nawet, jak go urzeczywistnić.

Przepis na sukces

Więcej państwa w gospodarce – brzmi recepta obywateli wyłaniająca się z licznych sondaży społecznych. Ogromna większość (90 proc.) oczekuje od państwa, aby zagwarantowało obywatelom godziwe warunki życia na emeryturze, nieodbiegające zbytnio od poziomu życia z okresu pracy zawodowej.

Niemal trzy czwarte obywateli jest zdania, że mają niezbywalne prawo do pracy i zadaniem państwa jest stworzenie odpowiednich warunków. Co ciekawe, jedna trzecia obywateli uważa, że w celu zagwarantowania bezpieczeństwa energetycznego państwo może znacjonalizować koncerny energetyczne. Także banki, co zresztą się niedawno stało.

– Niemcy nie rozstaną się nigdy z marzeniem o państwie opiekuńczym – ocenia Gabor Steingart, redaktor naczelny dziennika gospodarczego „Handelsblatt". I przypomina, że niemieckie państwo opiekuńcze potroiło wydatki socjalne w ostatnim ćwierćwieczu, a w ostatniej dekadzie wzrosły one o 20 proc. Jednak w odczuciu dużej części obywateli jest to o wiele za mało.

Ale widać już pewne zmiany mentalności, czego dowodem chociażby przekonanie 92 proc. obywateli, że każdy powinien także sam czynić starania, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo socjalne. Równocześnie jednak 85 proc. uważa, że to pracodawcy powinni wykazać się większym stopniem społecznej odpowiedzialności. Ma o to zadbać państwo, które powinno wsłuchiwać się pilnie w życzenia obywateli.

– Niemal nieograniczona wiara w państwo jest jednym z najważniejszych elementów wyróżniających niemieckie społeczeństwo w Europie – twierdzi socjolog Annika Lohstroh. Jej zdaniem przyczyn takiego stanu rzeczy szukać należy w pruskiej tradycji państwa autorytarnego.

Podstawą ukształtowanego wtedy systemu wartości jest gotowość do podporządkowania się władzy. Stąd niechęć do indywidualnego kształtowania własnych losów i ciągłego poszukiwania kogoś, na kogo można scedować odpowiedzialność. Niemcy są w tym mistrzami.

Niełatwo rządzić Niemcami

Niemieccy politycy nie mają złudzeń, że obecny model państwa opiekuńczego jest nie do utrzymania. Od lat szukają sposobu, aby prawdę tę zakomunikować społeczeństwu.

Jest to zadanie niewykonalne w kraju federacyjnym, gdzie co kilka miesięcy odbywają się wybory w którymś z landów, co wiąże skutecznie ręce rządowi federalnemu. Kolejne rządy mówią stale o koniecznych reformach coraz droższego systemu ubezpieczeń zdrowotnych czy dalszej liberalizacji prawa pracy, ale brak im odwagi w ich forsowaniu. Problemem są nawet kosmetyczne zmiany. Jak w przypadku niedawnych wielomiesięcznych dyskusji na temat zwiększenia o zaledwie

5 euro miesięcznych zasiłków dla trwale bezrobotnych. Przeciwko rządowi byli wszyscy, uważając, że to za mało.

A cóż dopiero dzieje się w czasie kampanii wyborczych do Bundestagu. W czasie ostatniej postkomuniści szermowali populistycznym hasłem: „Dobrobyt dla wszystkich". Ale to samo innymi słowami mówili chadecy z CSU, bawarskiego ugrupowania, które twierdzi, że na prawo od niego jest już tylko ściana. Liberalna FDP ograniczyła się do żądań obniżki podatków dla przedsiębiorców, co jednak po kryzysie okazało się niewykonalne.

Dwie największe partie polityczne, SPD i CDU Angeli Merkel, sparzyły się w przeszłości na programach reform do tego stopnia, że prześcigają się w piętnowaniu chciwych bankowców, którzy doprowadzili światową gospodarkę na skraj katastrofy. Niemal dziesięć lat temu SPD rządząca w koalicji z Zielonymi przeprowadziła epokowe reformy rynku pracy, obniżając drastycznie zasiłki dla bezrobotnych, co kosztowało ją utratę władzy. Angela Merkel była jeszcze niedawno zdeklarowaną zwolenniczką dalszych cięć w systemach socjalnych, ale dzisiaj nie chce o tym już nawet pamiętać.

W końcu gospodarka rośnie i uspokoiły się nastroje społeczne. Na chwilę, gdyż prognozy demograficzne na najbliższe lata są dla Niemiec wręcz katastrofalne.

Niemcy powinni być szczęśliwi i zadowoleni. Zarabiają niemało, mają świetną służbę zdrowia, doskonałe systemy socjalne. Nie wychodzą na ulice w marszach protestacyjnych przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego jak Francuzi. Strajkują też rzadko i jakby niechętnie, chociaż mają prężne związki zawodowe, dla których nie jest problemem sfinansowanie każdego strajku.

Niemiecka gospodarka ma się doskonale, bezrobocie jest najmniejsze od 20 lat i z przyczyn demograficznych będzie zapewne jeszcze mniejsze. Wielu niemieckich emerytów spędza czas w swych domach czy mieszkaniach w pobliżu ciepłych plaż Morza Śródziemnego. Powodzeniem cieszą się luksusowe samochody. Nie należą do rzadkości dwa, a nawet trzy wypady wakacyjne w roku.

Pozostało 92% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy