Niemcy powinni być szczęśliwi i zadowoleni. Zarabiają niemało, mają świetną służbę zdrowia, doskonałe systemy socjalne. Nie wychodzą na ulice w marszach protestacyjnych przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego jak Francuzi. Strajkują też rzadko i jakby niechętnie, chociaż mają prężne związki zawodowe, dla których nie jest problemem sfinansowanie każdego strajku.
Niemiecka gospodarka ma się doskonale, bezrobocie jest najmniejsze od 20 lat i z przyczyn demograficznych będzie zapewne jeszcze mniejsze. Wielu niemieckich emerytów spędza czas w swych domach czy mieszkaniach w pobliżu ciepłych plaż Morza Śródziemnego. Powodzeniem cieszą się luksusowe samochody. Nie należą do rzadkości dwa, a nawet trzy wypady wakacyjne w roku.
Co więcej, oszczędni Niemcy są rekordzistami świata w oszczędzaniu – co świadczy o tym, że mają z czego. Zgromadzili już na kontach bankowych 591 mld euro (według stanu na początek ubiegłego roku), co stanowi jedną czwartą PKB, zapewniając sobie tym sposobem poczucie osobistego bezpieczeństwa.
Źródła niezadowolenia
Trudno powiedzieć, aby nasi sąsiedzi nie doceniali faktu, że powodzi im się co najmniej nieźle. Ale z każdego sondażu czy licznych analiz socjologicznych wyłania się obraz społeczeństwa niezadowolonego, pesymistycznego, narzekającego i utyskującego przy każdej nadarzającej się okazji.
Pierwszy z brzegu przykład. Gdy kilka lat temu w kraju panowało rekordowe bezrobocie, połowa pytanych przez Fundację Bertelsmanna twierdziła, że dzieje się bardzo źle, a niemiecki system gospodarczy nie jest sprawiedliwy. Trzy lata później, gdy bezrobotnych było już o 1,5 mln osób mniej, liczba niezadowolonych wzrosła do dwu trzecich. Nie od dzisiaj obywatele RFN w hierarchii wartości wyżej stawiają ideał sprawiedliwości społecznej niż pojęcie wolności osobistej.