- Oczekujemy, że polska firma będzie jednym z inwestorów w projekcie elektrowni w Visaginie i w zamian otrzyma dostęp do jej mocy - powiedział dziś "Rz" wiceminister spraw zagranicznych Litwy Egidijus Meil?nas.
Przygotowania do budowy na Litwie trwają od 5 lat i od początku Litwini zakładali, że będzie to projekt regionalny, który zrealizują wspólnie firmy z czterech krajów nadbałtyckich, ale dopiero teraz - po wyborze dostawcy technologii - wzrosły szanse na realizację. I od efektów negocjacji władz litewskich z dostawcą reaktorów - koncernem GE Hitachi - zależeć będzie, ile PGE miałoby kupić udziałów w tej inwestycji.
- GE Hitachi ma być też współudziałowcem projektu i częściowo go sfinansować, a warunki współpracy chcemy określić - i zakończyć rozmowy w tej sprawie - jeszcze przed końcem roku - dodał wiceminister.
Jak dotąd wiadomo tylko, że specjalnie powołana przez władze litewskie państwowa spółka ma mieć nie mniej niż jedną trzecią udziałów w inwestycji. Jeśli tyle samo udziałów przypadnie dostawcy technologii, to każdy z pozostałych trzech partnerów - firmy z Estonii, Łotwy i Polski - mogłyby mieć równy pakiet - po ok. 11 proc. udziałów.
Do tej pory szefowie PGE, która sama ma w planach budowę elektrowni atomowej w naszym kraju, nieoficjalnie mówili, że dostęp do mocy w Visaginie jest interesujący, ale woleliby nie uczestniczyć w kosztach inwestycji. Poza tym ponad 4 lata temu PGE zainteresowało się litewskim projektem, licząc na zdobycie doświadczenia przed realizacją własnego, gdyż elektrownia na Litwie miała zacząć działać już w 2015-16 r. Prace jednak się opóźniały i nadszedł kryzys. Egidijus Meil?nas zapewnił, że energia z Visaginy popłynie w 2020 r.